poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział trzynasty


Rozdział trzynasty
"Przyszłość jest zawsze potencjalna, teraźniejszość i
 przeszłość - rzeczywista.******"
25 marzec 1977 r.
            Ani Shirley ani Helen nie miały w sobietyle siły żeby pojawić się na pogrzebie Sophie Tylko Audrey w towarzystwieCharlusa i Nikodema była na ostatnim pożegnaniu Krukonki. Po śmierci Novel,dormitorium dziewcząt z szóstego roku w ciągu dnia stało puste i to w sensiedosłownym jak i w przenośni. Nawet gdy wieczorami trzy Krukonki schodziły siędo sypialni wyczuwały, że czegoś brakuje. Panował nienaturalny ład i porządek.Po podłodze nie walały się niczyje rozrzucone rzeczy. Nie rozchodził się wesołyśmiech czy też głos rozpaczy z powodu zbyt długiego referatu, który należałonapisać na następny dzień, co znaczyło również, że nie było czasu pójść natrening qudditcha. Sophie była promykiem, który rozweselał życie. Potrafiłajednym słowem wywołać uśmiech na twarzy współlokatorek.
 Naprogu sypialni stała średniego wzrostu brunetka, której zazwyczaj misternieułożone włosy, były puszyste, teraz oklapły i nie wywoływały westchnieniazachwytu. Shirley, bo o niej mowa od czasu śmierci przyjaciółki zamknęła się wsobie i do swojego wnętrza nie wpuszczała nikogo – nawet Jamesa, który próbowałwszystkich sposobów żeby dziewczyna choć w najmniejszej części powróciła dosiebie. Jednak wszystkie jego starania spełzały na niczym. Była poza zasięgiemkogokolwiek. Shirley nadal chodziła na spotkania grupy Śmierciożerców. Z jednejstrony chciała przestać, ale mroczna część jej duszy nie pozwalała jejzrezygnować. Za miesiąc miała stać się pełnoprawną popleczniczką Czarnego Pana,a jej lewą rękę miał zdobić Mroczny Znak. Przepowiednia zaczynała się spełniać.Nawet śmierć Sophie nie zmieniła decyzji dziewczyny. Zresztą chcieć zrezygnowaćz bycia Śmierciożercą jest jednoznaczne ze skazaniem siebie i swoich bliskichna śmierć. Jednak Shirley nawet przez chwilę nie pomyślała, że mogłabyzrezygnować ze spotkań. Czuła, że to jest jej przeznaczenie, że prędzej czypóźniej i tak musiałoby się stać tak jak jest to pisane. A przecież ona niemiała pojęcia o przepowiedni, która wygnała jej rodzinę z Rosji. Po prostuprzekonanie, że tak musi zrobić było w niej tak silne, że nie miaławątpliwości.
Przeznaczenierozdaje karty, a my tylko gramy.*
            Usiadła na łóżku Sophie i rękęprzejechała po niebieskiej pościeli, która od kilku dni leżała nietknięta.Żadna z dziewcząt nie tykała się tego miejsca. Cały czas było w takim stanie wjakim zostawiła je Sophie. Idealnie zaścielone. Novel może i była wielkąbałaganiarą, ale miała jedną wielką manię na punkcie idealnie pościelonegołóżka. Wszystko inne dookoła mogło być ułożone w nieładzie. Sophie była pełnasprzeczności, ale to właśnie wszyscy w niej lubili. Raz była uśmiechnięta by zachwilę zacząć płakać lub krzyczeć ze wściekłości. Shirley dotknęła granatowejpoduszki na której każdej nocy od pięciu i pół roku kładła swoją głowę jejprzyjaciółka. Teraz już nic nie miało być takie samo.
- Sophie czy to przeze mnie nie żyjesz?To ja cię zabiłam? – pytania zginęły w pustym pokoju. – Przepraszamprzyjaciółko – wyszeptała.
- Shirley… - dziewczyna usłyszała wdrzwiach męski głos.
             Zwróciła głowę w stronę wejście do sypialni.Stał tam. Jego czarne jak smoła włosy sterczały każdy w inną stronę tworzącartystyczny nie ład. Ubrany w sprane dżinsy i białą koszule w czerwone paskipatrzyła na nią zatroskanym wzrokiem. Dziewczyna czuła, że mimo ich słabnącychkontaktów on się o nią martwi i próbuje jej pomóc. Przestał spędzać tyle czasuz Lily Evans. Próbował towarzyszyć jej w każdej chwili dnia, ale ona Shirleyskutecznie go unikała, nękana wyrzutami sumienia – a przecież w żaden sposóbnie mogła zmienić przeszłości, ale przyszłość była jeszcze w wstanie odmienić,jeśli tylko widziałaby w niej cień szansy na bycia z Jamesem Potterem.
Przeszłośćjest nieodwołalnie przeszłością. Człowiek został obdarzony sumieniem, żebyżałować błędów tylko w takim stopniu w jakim to może zmienić przyszłość.**
- Co ty tu robisz? – spytałanawet na niego nie patrząc.
            Każdy jego widok sprawiał jej ból.Tak niewyobrażalnie wielki, że ona sama dziwiła się sobie, iż go znosi. Czuła,że z każdym dniem traci go coraz bardziej. Że przez swoje wstąpienie na ciemnąstronę na zawsze przekreśliła ich wspólną przyszłość.
- Stoję i martwię się ociebie – odpowiedział i podszedł do niej.
            Ukucnąłprzed nią i zamknął dłonie Krukonki w swoich. Nie patrzyła na niego.Najchętniej wykrzyczałaby mu prosto w twarz, że ma ją zostawić. Że gonienawidzi za to, iż jest z nią i jednocześnie spotyka się z Evans. A na koniectego wszystkiego chciała spojrzeć w te brązowe tęczówki za którymi szalałapołowa dziewcząt w Hogwarcie i powiedzieć, że kocha go mimo wszystko i zrobiwszystko co w jej mocy żeby był szczęśliwy.
- Nie potrzebnie. Radze sobiecałkiem nieźle.
- Shirley oszukujesz siebie iwszystkich dookoła. Nie tylko ciebie przybiła śmierć Sophie, ale uwierz, że onaby tego nie chciała. Nie chciałaby widzieć tego, że nie radzisz sobie z jejśmiercią – powiedział Gryfon i pocałował jej dłonie.
- To moja wina, że ona nieżyje. To ja jestem temu winna. Gdyby nie ja to Sophie by żyła.
- Shirley wiesz, że to nieprawda. Dobrze wiesz, że przed Śmierciożercami nie da się uciec – James usiadłobok dziewczyny i przytulił ją do siebie.
             Brunetka czuła jednocześnie bliskość jegociała, ale nie czuła bliskości duszy – zrozumienia. Chciała mu powiedzieć jakiegłupstwo popełniła, ale bała się, że go straci, że na zawsze odejdzie do Evans– co było nieuniknione i ona o tym doskonale wiedziała.
Więcdlaczego kiedy wyciągam palec
Czujęwięcej niż dystans między nami.***
             Brunetka wstała z łóżka Sophie. To wszystkobyło dla niej zbyt trudne i ciężkie. Shirley nic nie było w stanie złamać, aleteraz czuła, że traci grunt pod nogami, że nic nie jest takie jak przedtem.Poczuła, że James nie podda się tak łatwo i zrobi wszystko żeby jej pomóc.
- Shirley połóż się. Powinnaś choć jednąnoc przespać w całości – powiedział Gryfon.
- Zostań ze mną. Bądź przy mnie gdy sięobudzę – poprosiła go ledwo słyszalnym szeptem.
- Dobrze. Będę.
            Gdyleżała wtulona w tors Gryfona chciała go spytać o jedną bardzo ważną dla niejrzecz, ale bała się. Nigdy nie rozmawiali o uczuciach. Był to dla nich temattabu, a ona tak chciała wiedzieć czy ją kocha.
Po prostu kiedy poczułam, że odpuszczam sobie nas,
Odwróciłeś się i dotknąłeś mnie po raz ostatni
To sprawiło, że wszystko wydało się lepsze
Wtedy nawet moje oczy stały się wilgotne
Tak zagubiona, chcę zapytać cię czy mnie kochasz
Ale nie chcę wydawać się słaba.***
***
26 marzec 1977 r.
- Syriusz gdzie ty mnie prowadzisz? – Helen kompletnienie wiedziała gdzie się znajduje.
            Szłaza Gryfonem i zupełnie nie wiedziała co za niespodziankę ma dla niej Black.Przez całą drogę czyli przez pół godziny nieustannego marszu mężczyzna nieodezwał się do niej praktycznie ani słowem. Blondynka czuła się coraz bardziejniepewnie. Zwłaszcza że znajdowali się w Zakazanym Lesie, którego dziewczynazawsze się bała. Nie zbliżała się do jego granic, a także nie spoglądała w jegostronę. Olbrzymi las wywoływał u niej lęk. Był czymś ciemnym i ogromnym, a nadodatek istoty, które w nim mieszkały nie dodawały mu uroku, ani teżatrakcyjności w postaci gwiazdek jak to mieli w zwyczaju mugole dawać hotelomgdy te stawały się bardziej luksusowe. Dla niej Zakazany Las był po prostustraszny. Mimo tego, że była godzina dwunasta to w tym miejscu panował półmrok. Słońce nie docierało tu zbyt często, bo korony wysokich drzew nie chętniewpuszczały jego promienie do środka swego królestwa. Helen musiała uważniepatrzeć pod nogi żeby nie przewrócić się o wystające korzenie. W duchu kilkarazy rzuciła na Syriusza klątwę Cruciatusa. Jednak w rzeczywistości nie była wstanie zrobić mu krzywdy. Nie teraz kiedy go lepiej poznała. Black był do niejbardzo podobny. Podczas długich rozmów, które prowadzili gdy wychodzili nawieczorne spacery zbliżyli się do siebie. On poznał historię kobiet w jejrodzinie, które nie miały szczęścia w miłości, a co za tym idzie ich związki zgóry były skazane na niepowodzenia. Z kolei Helen dowiedziała się jak czuł sięmężczyzna, który został odtrącony przez własną matkę z powodu innych wartości,które wyznawał. To w zasadzie pomogło zrozumieć im drugiego człowieka. Stalisię bardziej otwarci na cudze problemy. W atmosferze jaka panowała w danymokresie bycie otwartym na cudze problemy wydawało się być samobójstwem. Nigdybowiem nie było wiadome czy druga osoba ma wobec nas czyste intencje i nie stoipo stronie Czarnego Pana. W czasach gdy zło czaiło się za każdym rogiemnależało być nad wyraz ostrożnym.
             Mimo wszystko Helen za nic nie zmieniłabyostatnich kilku miesięcy. W ciągu nich zrozumiała, a także przekonała się, żenie każdy mężczyzna jest taki jak jej ojciec czy dziadek. Syriusz był ichkompletnym przeciwieństwem.
Mówisz, że na wszystko jest w życiu czas, upadki i wzloty.
Czuję, że choć różni się dziś twój świat, coś jednak nas łączy.****
            Potrafiłspojrzeć w jej oczy z czułością i wykonać pełen uczuć gest. Co prawda Krukonkanie wiedziała jak wiele wysiłku psychicznego kosztuje go taki drobiazg, alemimo wszystko ceniła to, że się stara. Dzięki takim właśnie chwilom Helenpatrzyła z nadzieją w przyszłość, a także gdzieś w bardzo nieśmiałej wizjiwidziała siebie i Syriusza razem.
Dlaczego nie wierzyć mam, że teraz będzie lżej tak jak chcę?
Dlaczego nie widzisz jak, wdzięczna Tobie jestem za miłość?
- No jesteśmy na miejscu – powiedział Syriusz iodsunął się Helen z pola widzenia.
- No, w końcu. Już myślałam, że dojdziemy do Londynu –stwierdziła blondynka i dopiero po chwili zorientowała się gdzie jest.
            Byław samym środku Zakazanego Lasu, chociaż widok, który miała przed swoimizielonymi tęczówkami wcale na to nie wskazywał. Niewielka polana z niewielkimjeziorkiem, na które cały czas padały promienie słoneczne. Powalone konarydrzew porośnięte były zielonym i przyjemnym w dotyku mchem. Trawa wyglądała takświeżo, że sprawiała wrażenie, iż nikt nigdy po niej nie chodził. Gdzieś woddali dało się słyszeć piękną melodię, którą tworzył jakiś nieznany ani Helenani Syriuszowi ptak. Krukonka nie wierzyła własnym oczom. Nigdy nie spodziewałasię, że ktokolwiek – a zwłaszcza jakiś mężczyzna – zabierze ją w tak pięknemiejsce, a na dodatek nigdy nie przypuszczała, że w Hogwarcie istnieją miejscao których nie wie prawie nikt. Black był Huncwotem, wiec znał większośćtajemnic zamku – to jednak nie zgłębił ich wszystkich. Zresztą sam Dumbledoretego nie zrobił. Hogwart zawsze miał przed wszystkim o jeden sekret więcej niżwiedzieli. Blondynka spojrzała na Gryfona i nie wiedziała co powiedzieć. Każdezdanie jakie jej przychodziło do głowy wydawało się głupie i nieodzwierciedlające tego co czuje i myśli. Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałajak ubrać swoje myśli żeby wyrażały to co chce – nigdy wcześniej się jej to niezdarzyło.
- Coś nie tak? – spytał.
- Wszystko w porządku – odpowiedziała Helen.
- To czemu nic nie mówisz?
- Bo nie wiem co powiedzieć. Tu jest tak pięknie, żenawet nie wiem jak to wyrazić. Często tu przychodzisz?
- Kiedy muszę pobyć sam, a w dormitorium zazwyczajktoś jest. W zamku zawsze jest hałas. Znalazłem to miejsce przypadkiem. Z tegoco wiem nikt z wyjątkiem mnie, a teraz ciebie o nim nie wie – mówiąc to wziąłHelen za rękę i usiadł razem z nią na powalonym konarze drzewa.
            Objąłją ramieniem i napawał się jej bliskością, zapachem i kształtem ciała. Helen zdnia na dzień była mu coraz bliższa. Stawała się nie odłącznym elementem jegożycia. Uwielbiał każdą rzecz, którą robiła. Była niczym nadzieja, którą zwłasnej głupoty mógł w każdej chwili utracić, a tego nie chciał.
W każdy dzień potykam się by znowu wstać i nabrać pokory.
Gdybyś chciał podzielić raz ze mną żar bezsennej nocy.
Czuć dotyk, mój dotyk mieć.****
***
25 maj 1977 r.
            Audrey razem z Chralusem oraz Nikodemem i jego dziewczyną Taylorsiedzieli pod drzewem. Krukonka oparta o tors chłopaka na kolanach trzymałaszkicownik, a w prawej dłoni czarny węgielek. Dziewczyna rysowała właśnie parę,która znajdowała się naprzeciwko niej i Charlusa. Od kilku tygodni wszystkoprzebiegało w zupełnie inny rytmie niż do czasu śmierci Sophie. Audrey wzasadzie najszybciej doszła do siebie po tak dramatycznej stracie przyjaciółki,nie oznacza to jednak, że zapomniała o niej kompletnie. Sophie cały czas była wjej sercu i myślach. Towarzyszyła jej na każdym kroku. Audrey wiedziała, żepogrążenie się w żałobie nie ma sensu. Novel nie chciałaby tego. W zasadziedużą zasługę w tym wszystkim miał Charlus, który nie odstępował Simpson nawetna krok gdy miał wolną chwilę. Łapał się na tym, że jego serce bije przy niejdwa razy szybciej, a gdy jakiś student spojrzał się na nią z ciekawością lubzainteresowaniem miał wtedy ochotę obić mu twarz. Jednak wtedy zawsze rękaAudrey hamowała jego odruch. Była jak jego anioł stróż zawsze obok i zawszenieśmiało uśmiechnięta.
Jeśli wystarczająco wycierpiałaś
Jeśli wycierpiałaś tak wiele
Potrafię zrozumieć o czym myślisz
Potrafię dostrzec ból, któregosię boisz.
I jestem właśnie tu
By przynieść ci wolnąmiłość.*****
- W końcu maj. Tęskniłam za wiosną – powiedziała Ślizgonka i skradła całusaNikodemowi. – Przepraszam, Audrey, ale ciężko wysiedzieć w jednej pozycjidłużej.
- Nie ma sprawy. Zresztą zaraz kończę – stwierdziła Krukonka i roztarłajedną z kresek opuszkiem palca.
- Ma talent dziewczyna – rzekł Charlus.
- A tak w ogóle to gdzie Helen i Shirley? – spytał Nikodem.
- Helen odrabia jakąś pracę domową, żeby móc pójść jutro z Syriuszem,Remusem i resztą do Hogsmeade – odpowiedziała Audrey.
- A Shirley? – dopytywał się jeden z braci.
- A czy ja wygląda na jej niańkę? – spytała Krukonka i podała blondyncekartkę, na której znajdował się czarno – biały portret zakochanej pary.
- To dla nas? – spytała Taylor.
- No chciałaś żebym was narysowała, to zrobiłam to. Zresztą to nicwielkiego.
- Ale to jest piękne. Dużo serca wkładasz w to co robisz – powiedziałaŚlizgonka.
- Lubię to. Sprawia mi to przyjemność.
            Rozmawialio wszystkim i o niczym. Zachowywali się tak jakby na świecie nie istniał jakiśtam czarnoksiężnik, który chce zdobyć władzę. W tej jednej chwili wszystkowydało im się lepsze i bezpieczniejsze. Bo czasami żeby zapomnieć  wystarczy pobyć w towarzystwie bliskich namosób, które potrafią dać wiele ciepła.
            Wpewnej odległości od czwórki osób stała pora – Krukonka i Gryfon. Początkowoich rozmowa była spokojna, ale z każdym dalej wypowiadanym słowem było corazgorzej. Dziewczyna zaczęła płakać, a chłopak kompletnie nie wiedział co począć.Nie chciał jej ranić, ale wiedział, że musi powiedzieć jej prawdę, że niepowinien od początku brnąć w ten związek, ale liczył, że uda mu się ją pokochać.
- Shirley proszę zrozum mnie. Starałem się, ale nie umiem.
- Przestań. Zamilcz – prosiła go Krukonka i otarła słoną łzę z policzka.
- Shirley, ale proszę bądź dalej moją znajomą. Chciałbym móc utrzymać ztobą kontakt.
- To raczej nie możliwe, bo widzisz nic nie jest takie jak przedtem.Wiele się zmieniło we mnie samej i nie mam ci za złe, że mnie zostawiasz.Jestem wdzięczna za szczerość.
- Shirley, ale co masz na myśli mówiąc, że nic nie jest takie jakprzedtem? – spytał James.
- Przyszłość zmienia się z powodu naszych posunięć, a moja przekręciłasię o sto osiemdziesiąt stopni – powiedziała i złapała się za lewe ramie jakbychciała coś ukryć
- Shirley…
- James dziękuję za wszystko, ale zadbaj o swoje życie i o swojąprzyszłość – powiedziała Krukonka i zostawiła go samego.
Przyszłość jestzawsze potencjalna, teraźniejszość i przeszłość – rzeczywista.******
*Arthur Schopenhauer
**Malcolm Lowry
***Rihanna – „California King Bed”
****Kasia Kowalska – „Dlaczego nie”
*****Depeche Mode – Freelove
******Antoni Kępiński

4 komentarze:

  1. Cóż. Szkoda mi Shirley. Nie rozumiem, dlaczego mknie w złą stronę. Dlaczego nie zrezygnuje i nie stanie po stronie dobra, nie zrobi niczego, aby zostać po dobrej stronie. Nie rozumiem tego. Nawet śmierć przyjaciółki chyba nie jest w stanie jej powstrzymać, nawrócić.
    James. Jego nawet rozumiem. Chciał pokochać Shirley, naprawdę się starał, ale - nie wyszło. Nie można go za to winić, że jego serce bije dla Lily Evans. Nie można zmusić serca do kochania, prawda?

    Szkoda, że niedługo skończysz to opowiadanie, ale rozumiem Cię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi nie szkoda Shirley. Świadomie wybiera taką a nie inną drogę. Przecież odrzucona miłość nie zmusza nas do wstąpienia na złą drogę. Zresztą ona wstąpiła na nią długo przed tym jak James postanowił ją zostawić. Dlaczego Sh tak postępuje? Jakaś dziwna siła. Nigdy nie miałaś tak, że robiłaś coś mimo że widziałaś iż to jest złe? Ja miałam tak kilka razy w bardzo banalnych przypadkach, więc postanowiłam to przelać w bardziej poważny powód na to opowiadanie.
      James mimo wszystko nie powinien być z Shirley nawet jeśli chciał ją pokochać. Najpierw powinien pozbyć się uczucia do Evans a dopiero potem obejrzeć się za inną kobietą. Ale masz rację nie można zmusić serca do kochania.

      Usuń
  2. Ehh, naprawdę, coś strasznego spotkało Sophie. Moim zdaniem Shirley powinna zrezygnować ze spotkań Śmierciożerców. Praktycznie można powiedzieć, że czyniła to samo, co zrobiono jej przyjaciółce przez co była tak strasznie przybita. Ale jednak na Jamesie jej zależy. Gdyby na nim jej nie zależało, to by go nie ostrzegała i nie zostawiła.Ehh, ciekawe jak to się ułoży. Syriusz zabrał Helen na wycieczkę do Zakazanego lasu. Jejku. Na jej miejscu też bym się bała. Ale trzeba przyznać, że z ta polanką to miał chłopak pomysł. Z tego też zrodzi się coś ciekawego. Syriusz i Helen. No i jeszcze Charlus i Audrey. No, no, no powoli wszystkie przyjaciółki znajdą sobie drugą połówkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinna zrezygnować, ale tego nie zrobi. To jest bardzo skomplikowane w jej psychice. Tak naprawdę ona nie wie czego chce. Zależy jej na Jamesie. W końcu pokochała mimo, że nie wierzyła w miłość.

      Usuń