poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział siódmy


"Czasami, żeby odnaleźć prawdę, trzeba poruszyć góry.*"
30 września1976 r.
            Lily Evans podczas śniadania w Wielkiej Saliprychała jak rozjuszona kotka. Robiła to za każdym razem gdy spojrzała w stronęstołu Ravenclawu. Zielone oczy z nienawiścią wpatrywały się w plecy Shirley.Gdyby wzrok mógł zabijać to panna Lebiediew, już leżałaby nieżywa pod stołem.Koło Krukonki, siedział nie, kto inny jak James Potter. Chłopak, od kilku dnikażdy posiłek jadł przy stole uczniów z Domu Kruka. Siadał obok Shirley i razemjedli śniadania, obiady i kolacje. W zasadzie stali się nie rozłączni.Wyjątkiem były tylko zajęcia, których nie mieli razem. Ta cała sytuacja bardzonie podobała się rudowłosej Gryfonce. Najchętniej podeszłaby do Lebiediew iwydrapała jej brązowe oczy, a następnie wyrwała wszystkie włosy z głowy.Najgorszy dla panny Evans był fakt, że nie mogła powiedzieć o swoim pragnieniuRose, ponieważ ta jak zawsze skomentowałaby to tylko wzruszeniem ramion orazjednym krótkim zdaniem: „Kochasz go”. Na te dwa słowa Lilyreagowała jak byk na czerwoną płachtę i patrzyła na swoją przyjaciółkę wzorkiembazyliszka.
- Evans czy mogę wiedzieć, dlaczego twoje zielonetęczówki z taką intensywnością wpatrują się w mojego przyjaciela? A konkretnierzecz ujmując to w jego plecy? – spytał Syriusz, który siedział naprzeciwkoLily.
- Black – wysyczała dziewczyna, praktycznie nieotwierając ust.
- Miło, że wiesz jak mam na nazwisko – stwierdziłGryfon i uśmiechnął się do niej szyderczo.
            Łapanie lubił tej zarozumiałej i pewnej swego dziewczyny. Działała mu na nerwy, anie wiele osób potrafiło wyprowadzić Syriusza z równowagi. W tej dziedziniewybitnie uzdolniona była jego rodzina. Black z satysfakcją obserwował zazdrość,która była wypisana w zielonych oczach Lily. Postanowił nic nie mówić na tentemat Rogaczowi, ponieważ dobrze wiedział jak na to zareagowałby Potter.Zostawiłby na lodzie Shirley i od razu jak wierny psiak poleciałby do Evans, ata jak zawsze by go wyśmiała.
- Dla twojej wiadomości Black, nie wpatruje się wplecy twojego przyjaciela – powiedziała Gryfonka z wyższością.
- Już ja wiem, na kogo ty się patrzysz Evans –stwierdził chłopak i luzackim krokiem opuścił Wielką Salę.
- Przeklęty Black – powiedziała Evans sama dosiebie i swój wzrok skierowała na stół Krukonów.
            Jameswłaśnie odgarniał jakiś niesforny kosmyk włosów z twarzy Shirley. Krukonazaśmiała się radośnie i pocałowała Gryfona w policzek, a ten po chwili zacząłcałować jej usta. Lily, kolejny raz prychnęła jak kotka, a Rose uśmiechnęła siędelikatnie. Mess dalej twierdziła uparcie, że Lily próbuje oszukać samą siebietwierdząc, że James jej nie interesuje. Ten wzrok, którym go pożerała utwierdzałszatynkę w swoim przekonaniu i to, dlatego na jej twarzy pojawił się delikatnyuśmiech. Nie umknęło to uwadze Rudej.
- I z czego się cieszysz? – spytała nie miło.
- Bo jest dziś ładny dzień – odpowiedziała Rose.
- Leje – warknęła Lily.
- Tak, wiem ładna dziś jest pogoda – Rose trwałauparcie przy swoim.
Czasami, żeby odnaleźć prawdę, trzeba poruszyćgóry*
***
            Shirleyjak każdy człowiek potrzebowała czasami chwili spokoju i pobycia ze swoimimyślami sam na sam. Właśnie przechadzała się po korytarzach Hogwartu, a jejtowarzyszami byli cień oraz kot – Ramzes. Zwierzątko, bardzo szybkoprzyzwyczaiło się do swojej właścicielki. Gdy ta była na zajęciach Ramzessiedział w pokoju na jej łóżku. Dopiero, gdy Lebiediew wracała młody kot wyruszałna wędrówki. Od samego początku nie dogadywał się on z kotką Filch’a – paniąNoris. Gdy tylko spotykali się na korytarzu zaczynali na siebie prychać, akilka razy zdążyli już ze sobą stoczyć walkę. Aktualnie lepsza była pani Noris,ale Ramzes z każdym razem radził sobie coraz, lepiej. Ulubionym momentem dlakociaka był ten, kiedy mógł chodzić po Hogwarcie razem ze swoją właścicielką.Szedł zawsze kilka kroków za nią. Shirley pokochała kota od razu. Dbała o niegoi nie pozwalała mu jeść rzeczy, która są dla niego niedozwolone. Codziennieczesała go, dlatego jego sierść zawsze lśniła.
            Wpewnym momencie na drodze Krukonki, stanęła Lily Evans. Szatynka spojrzałatylko na nią i uśmiechnęła się ironicznie. Co prawda zamierzała przeanalizowaćswoje relacje z Jamesem, ale czuła, że Gryfonka, jest na nią wściekła. Po całymHogwarcie chodziły takie plotki, że panna Evans jest wściekła na Shirley, arudowłosa potwierdzała tylko je swoim zachowaniem. Gdy w pobliżu znajdowała sięKrukonka zazwyczaj głośno komentowała jej strój.
- Witaj, Evans – Shirley jako pierwsza przerwałaciszę.
            Nawetkot wyczuł, że atmosfera stała się napięta, ponieważ momentalnie usiadł obokswojej właścicielki, a swoich oczu nie spuszczał z postaci Lily.
- Ładny kot. Twój? – Lily siliła się na miły ton,ale jednocześnie obmyślała jak ma powiedzieć Shirley, że ma zostawić Jamesa wspokoju.
            Faktbył faktem, że Evans działała pod wpływem emocji. Nie mogła zrozumieć, że naglePotter zmienił swój obiekt zainteresowań. Przecież to ona była panią jego sercai duszy, to do niej miał wzdychać po wieczne czasy i to przez nią miał byćwiecznie nieszczęśliwy.
- Tak. Dostałam od Jamesa – odpowiedziała Krukonka.
- To musicie być ze sobą blisko, skoro dał ci kota.
- W sumie to masz rację, ale prawda jest zupełnieinna. To właśnie Ramzes – Shirley wzięła kota na ręce – sprawił, że staliśmysię sobie tak bliscy. I wiesz. James to bardzo inteligentny mężczyzna. Można znim na wiele tematów porozmawiać.
            Shirleypatrzyła na Evans z wyższością. Widziała jak na twarzy Gryfonki maluje sięzłość pomieszczana ze zdziwieniem. Szatynka uśmiechnęła się ironicznie inapawała się widokiem Evans, która kipiała ze złości.
- Skrzywdź Jamesa to… - zaczęła Lily, ale Krukonkajej przerwała.
- To, co?
- Nie ręczę za siebie.
            Pocałym korytarzu dało się słyszeć zimny i cyniczny śmiech, panny Lebiediew. Lily,od razu zrobiło się chłodniej i wiedziała, że tego śmiechu nie zapomni do końcażycia.
- Grozisz mi? – w brązowych oczach dziewczynypojawiły się niebezpieczne iskierki.
- Nieee… Ostrzegam tylko – Ruda, z całych siłstarała się opanować drżenie głosu.
            Shirley,ponownie zaczęła się śmiać. Zostawiła przestraszoną Evans, samą na korytarzu idalej kontynuowała swój spacer po zamku.
***
7 październik1976 r.
            Naświecie panował mrok i ciemność. Coraz więcej osób drżało o swoje życie.„Prorok Codzienny” każdego dnia donosił o zaginięciach czarodziejów, którzypochodzili z rodziny mugoli i nie tylko. Wszędzie dało się wyczuć strach ipanikę. Ludzie przestawali sobie ufać, a do domu wracali z duszą na ramieniu,ponieważ bali się, że na niebie ujrzą Mroczny Znak. Lord Voldemort, rósł wsiłę, a jego imię budziło strach. Wszyscy zaczynali się bać własnego cienia.Przestano wymawiać jego imię, a zaczęto mówić Sam – Wiesz – Kto. Sytuacja wHogwarcie nie przedstawiała się ciekawie. Dyrektor uczelni Albus Dumbledore niezakazał wyjść do Hogsmeade mimo usilnych próśb i żądań rodziców. Uczniowie,między sobą rozmawiali na tematy przeczytane w gazecie. Były spekulacje orazrozważania. Jednak w tych dialogach dawało się wyczuć strach. Przerażenie dałosię wyczuć głównie u większości studentów, którzy należeli do Gryffindoru,Ravenclawu oraz Hufflepuffu. Z wyższością w oczach chodzili Ślizgoni, boprzecież w większości ich rodzice tworzyli grupę popleczników Czarnego Pana,którzy byli nazywani Śmierciożercami, ponieważ nieśli śmierć dla mugoli oraztych, którzy sprzeciwiali się woli Lorda Voldemorta. Oczywiście od każdejreguły jest wyjątek. Wśród tych czterech domów byli też tacy, którzy nieobawiali się o swoje życie, bo byli czarodziejami czystej krwi. Do tej grupyzaliczała się, Shirley Lebiediew. Należała do rodziny, która od samego początkumogła poszczycić się tym, że w jej żyłach nie płynie krew zbrudzona szlamem.Krukona patrzyła na każdego z mugoli z wyższością. Czuła się lepsza i bardziejuprzywilejowana.
            Nadszedłpaździernik, który przyniósł ze sobą masę dreszczów oraz zimnych dni. Podczasjednych zajęć z Historii Magii, Shirley, siedziała z pewną Ślizgonką. Przeddziewczętami siedział Peter. Rozmawiał on z wysokim brunetem o oczach ciemnychjak dwa węgle. Od razu było widać, że to ten drugi chłopak jest osobądominującą. Glizdogon jąkał się i trząsł, a dodatkowo nie patrzył na swojegotowarzysza. Ta czwórka siedziała w najbardziej oddalonym miejscu w klasie.Wielu uczniów spało, a profesor Binns w ogóle nie zwracał na to uwagi. Shirleyi jej koleżanka notowały to, co im się wydawało najważniejsze, a ławka przednimi cicho o czymś rozmawiała. Jednak z każdą sekundą ich dialog stawał sięcoraz głośniejszy. Gdy towarzysz Peter’a orientował się, że ktoś ich usłyszy,momentalnie ściszał głos. Krukonka nigdy nie podsłuchiwała, ale teraz słowasame wpadały jej do ucha, a mózg automatycznie je notował.
- Słuchaj, Peter. Nie będę owijał w bawełnę. Niemożesz nas zdradzić.
- Nieee zrobię tego – powiedział Gryfon i spojrzałna twarz swojego rozmówcy, aby po chwili ze strachem ponownie patrzeć na swojedłonie.
- Słuchaj, jeśli piśniesz słówko komukolwiek to niebędzie dla ciebie ratunku. Dziś o dwudziestej drugiej przy Wielkiej Sali. Maszbyć sam i ubrany na czarno – powiedział chłopak i wyszedł z sali.
            Shirleyudawała, że nic nie słyszała i dalej notowała o kolejnych zemstach centaurów,które dla czarodziejów były bardzo krwawe. Jej kobieca ciekawość podjęładecyzję o tym, że dowie się, w co wpakował się ten mały i pulchny Gryfon. Niedawała po sobie poznać, że planuje jakąś wieczorną wędrówkę po zamku.Zachowywała się normalnie. Rozmawiała, żartowała, narzekała i śmiała się jakkażdego dnia. Intrygowało ją, co ten Peter knuł bez swoich wiernych kompanów.To było nienormalne, ponieważ Gryfon, chodził jak cień za Jamesem, Syriuszem iRemusem. Była jak wierny psiak. Chłopaki, czasem z niego żartowali, ale taknaprawdę bardzo go lubili. Glizdogon nie rzucał się w oczy i zawsze był gdzieśz tyłu, ale trójka Huncwotów traktowała go jak równego sobie. Shirley niepodobał się fakt, że Peter zna tego niebezpiecznego Ślizgona, a dodatkowo, żewchodzi z nim w jakieś układy, które do tych z najczystszymi intencjami nienależały.
            Krukonkasiedziała w Pokoju Wspólnym i z lekką niecierpliwością wyczekiwała godzinyzero. Podczas tych kilku godzin czekania odrobiła wszystkie prace domowe,przeczytała to, co musiała na kolejne zajęcia oraz poobserwowała ludzikręcących się po pomieszczeniu. Jej uwadze nie umknął fakt, że jej bratCharlus, który chodził z jej największym wrogiem rozmawiał z Audrey, którapromieniała dziwny blaskiem. Shirley, pierwszy raz w życiu widziała, aby jejprzyjaciółka mówiła tyle na raz. Lebiediew, uśmiechnęła się delikatnie istwierdziła w myślach, że Charlus mógłby zostawić Evans, a zacząć zdobywaćwzględy jej współlokatorki.
            Nie należyzapominać, że Krukonka, która niecierpliwie wyczekiwała dwudziestej drugiej nielubiła dzieci mugoli. Traktowała ich z pogardą, a jednym wyjątkiem od reguły –bo od każdej reguły jest wyjątek – była Audrey. Dziewczyna od pierwszego dniaich znajomości zajęła specjalne miejsce w sercu Shirley. Lebiediew lubiła ją,ponieważ Audrey, nigdy się nie denerwowała i ani razu w ciągu wszystkich latich znajomości nie podniosła głosu i zawsze miała własne zdanie. Lebiediewtrochę denerwował fakt, że Audrey, jest taka cicha i nie wiele mówi o swoichuczuciach. Jednak te rzeczy schodziły na dalszy plan, ponieważ tylko onapotrafiła uspokoić Shirley. Audrey,była jak kwiat na spokojnej tafli nienaruszonego przez wiatr jeziora. Toona zawsze łagodziła wszelkie spory w dormitorium. Czasami jej się za toobrywało, bo przyjaciółki w złości mówiły różne rzeczy, a ona nigdy się na nie,za to nie wściekała. Każda ze współlokatorek, zawsze ją przepraszała, gdypowiedziała coś nie tak. Nie wyobrażały sobie, aby w ich grupie mogło zabraknąćspokojnej i ułożonej, Audrey. Była im potrzebna. Za każdym razem, gdy ktośzłośliwy pytał, czemu trzy tak temperamentne dziewczyny przyjaźnią się ze zwykłąszarą myszką na dodatek w połowie mugolką, one zgodnie odpowiadały, że tak mabyć i koniec, a Audrey jest im potrzebna jak tlen. Bo taka właśnie jestprzyjaźń – być przyjacielem bez powodu. Audrey, była zawsze, kiedy trzeba byłoi kiedy nie było takiej potrzeby.
I trzeba byćwielkim przyjacielem i mocnym przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimścałe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje sprawy icałe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę**
*Dan Brown
**Anna Frankowska

11 komentarzy:

  1. Lubię cytaty, których używasz :) Poza tym na początku nie lubiłam Lily itd. Ale teraz zaczęło mi się to podobać :D Zawsze czytałam tylko opowiadania, w których Lily była słodka jak miód, a James był tym złym, gorszym :) ( sama takie napisałam! xD ) a Tutaj Lily ma charakterek! BRAWO! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, musi mieć charakterek. oczywiście nie mam nic do postaci Lily, która jest słodka jak miód, ale nie umiałabym stworzyć takiej. Zresztą w Hogwarcie Lily i Shirley rywalizują ze sobą, więc muszą mieć charakterki :).

      Usuń
  2. No proszę jaka Lily zazdrosna, ale sama jest sobie winna, miała tyle okazji, ale ona wolała wszystkich innych, a nie Pottera, no a teraz cierpi. Na własne życzenie. Bardzo zaciekawiła mnie postać Audray i coś mi się zdaję, że ona naprawdę pasowałaby do Charlusa. No i jestem ciekawa co tam za intryga się nam uknuła. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, moja Droga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Lily jest zazdrosna i jeszcze trochę zazdrosna będzie, a jak wiadomo zazdrosna kobieta zdolna jest do wszystkiego. A intryga tam jest całkiem ładna :D.

      Usuń
  3. Grozą powiało ;D ona grozi Shirley ;D ale widzę ze ją wcale to nie zmartwiło i dobrze. Lily miała swoją szanse a że wolała mieć facetów na pęczki a nie jednego to straciła też Pottera. Już mnie ciekawi co tam będzie dalej knuła Lily.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamiast obawiać się o Shirley to zaczęłabym się na waszym miejscu obawiać o Lily, to to będzie miała przekichane :D

      Usuń
  4. To mnie zaskoczyłaś, wiesz? I to tak z grubej rury na całej linii. Bo ja się po prostu nie spodziewałam i nigdy bym nie pomyślała, że Shirley jest uprzedzona do mugoli. Może to przeoczyłam, ale dotąd nie odniosłam wrażenia, że tak wygląda prawda. Co do Evans to dziewczyna pokazuje pazurki, chociaż wcale jej się nie dziwię - gdyby mnie ktoś chciał odebrać takiego Jamesa to również z całych sił chciałabym go zatrzymać przy sobie. W końcu on, znaczy Potter jest jeden na milion. Absolutnie wyjątkowy i niepowtarzalny... Ale nie, nie będę się teraz nad tym rozwodzić.
    Trochę tu... ee, pusto, więc mam nadzieję, zę na dniach pojawi się obiecany szablon.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już kilka razy zaznaczałam delikatnie, że Shirley nie lubi mugoli. Mogło to umknąć w tekście. Ale jakieś zaskoczenie. Evans pokazuje pazurki, ale ona jest nie groźna dla otoczenia. W zasadzie to tylko taka gra. Szablon się tworzy. Mam już pewien pomysł tylko teraz go zrobić. Myślę, że jutro wieczorem powinnam się za to zabrać.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Och, wiedziałam, że Lily będzie zazdrosna. Bo przecież wiadomo... kocha Pottera. Nie chce go, z jednej strony, ale z drugiej, nie chce, aby miała go inna. Moim zdaniem, ta Lily u ciebie, nie zasługuje na Jamesa.

      Ej, bo ja odkryłam, że Sh, gardzi dziećmi mugoli, natomiast James nie ma nic przeciwko. Czy to ich nie poróżni? Bo wiesz... Rogacz pewnie nadal kocha rudą i taki będzie koniec, że łatwiej będzie mu opuścić pannę Lebiediew.

      I znów mam mętlik w głowie!!! XD

      Ale i tak kocham mocno i czekam cierpliwie :***

      Usuń
    2. James jeszcze nie wie jaki Shirley ma stosunek do mugoli, ponieważ nie okazała tego wprost, a dodatkowo jej przyjaciółką jest Audrey, które jest pół krwi mugolem, więc to też trochę inaczej sprawę koloruje. Oj dobrze że masz mętlik w głowie, bo teraz będzie tylko jeszcze ciekawiej, a przynajmniej mam taką nadzieję.
      No i masz rację. James kocha Lily i tego nawet Shirley nie jest w stanie zmienić.

      Usuń