"Jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety.*"
Z dedykacją dla Hope.
2 września 1976 r.
Shirley długo zastanawiała się, w co masię ubrać na spotkanie z Jamsem. Sophie od razu nazwała to randką, za cooberwała od przyjaciółki poduszką. Wszystkie chciały kilka razy usłyszeć całąrozmowę z chłopakiem, aby móc dokładnie przeanalizować każde słowo oraz gest.Główna zainteresowana była już tym mocno zirytowana. Do całego spotkaniapodchodziła ze spokojem i bez większego entuzjazmu. Cały czas pamiętała o tym,że jeszcze przed wakacjami Potter uganiał się jak pies za, Evans. Nie ufała mudo końca. Nie ukrywała, że podobał jej się, jako mężczyzna, ale nie należała dotej grupy kobiet, które wybaczały mu wszystko przez jeden uśmiech posłany w jejkierunku. Musiała przyznać, że James zaimponował jej pomysłem. W dość delikatnysposób nakłonił ją do zgody na wcześniejszą randkę. Udało mu się toniespodziewanie, ale trafił w samo sedno. Shirley uwielbiała, gdy chłopak, aby ją zdobyć stawiałna element zaskoczenia. James jakopierwszy mężczyzna postanowił podarować jej spóźniony prezent na urodziny.
-Możecie przestać? – spytała Lebiediew.
-Ale o co ci chodzi? – spytała Helen.
-Zachowujecie się jak dziewczyny z pierwszego roku.
-Oj, nie dramatyzuj. Po prostu jesteśmy poważnie zaskoczone zachowaniem, Pottera– powiedziała Sophie.
-A ja nie. W końcu zauważył inną kobietę niż, Evans. Zresztą ona teraz zatruważycie mojemu bratu.
-Nie bądź wobec niej, aż taka krytyczna – powiedziała Helen za co została zmierzona spojrzeniem pełnymmordu.
-Dobra. Już nic nie mówię.
-I tak trzymaj. Nie ufam Jamesowi. Jak dla mnie to jest zbyt podejrzane.
-Oj, czy ty musisz wszędzie widzieć spisek? – spytała Audrey.
-Poprostu umiem obserwować ludzi i zawsze wyciągam odpowiednie wnioski.
-Jeszcze mi powiedz, że ci ludzie ci się zwierzają – powiedziała ironicznieHelen.
-A żebyś wiedziała, że tak jest. Tylko, że ja od razu o tym zapominam – fuknęłaShirley i zabrała przygotowane wcześniejubrania do łazienki, gdzie szykowała się do wyjścia.
Cóżtutaj Shirley trochę przesadziła. W zasadzie nikt jej się nigdy nie zwierzał –z wyjątkiem przyjaciółek – a nawet, jeśli ktoś obcy się już odważył to onazawsze uważała to za mało godne uwagi i szybko o tym zapominała.
Strójktóry wybrała Lebiediew nie wiele różniłsię od tego, który miała na zajęciach. Białą bluzkę zamieniła na zieloną.Reszta pozostała bez zmian. Do dziewiętnastej miała jeszcze dziesięć minut.Pokój Wspólny Krukonów opuściła niezauważona przez żadnego ze swoich braci.Szybko przemierzała korytarze w zamku, aż w końcu znalazła się na zewnątrz.Chłodny wiatr rozwiewał jej wysoko upięte włosy. Rozejrzała się delikatnie i jużz daleka ujrzała Jamesa który niewypatrywał nikogo innego jak jej. Uśmiechnęła się lekko pod nosem i ruszyła wjego kierunku. Potter na miejscespotkania dotarł pół godziny wcześniej. Pod wysokim drzewem rozłożył koc. Miałze sobą dwa koszyki. W jednym obwiązanym kokardką był prezent dla Shirley, a wdrugim przekąski. Gdy już wszystko przygotował zaczął się rozglądać zadziewczyną, z którą był umówiony. Na kilka minut przed godziną dziewiętnastądostrzegł zbliżającą się w jego stronę kobiecą postać. Od razu rozpoznał w niejswoją partnerkę. Wydawała się piękna w blasku zachodzącego słońca. „Jestidealna”. Przez całe pięć lat w Hogwarcie, James owszem spotykał się zinnymi dziewczynami, ale nigdy nie przyglądał się ich twarzom. Zawsze gdzieśtam w podświadomości była Lily. Teraz doznał zupełnie nowego uczucia. OtóżEvans aktualnie nie istniała. „Shirley. Shirley. Shirley”. Tylkoimię dziewczyny przewijało się przez jego głowę z ogromną intensywnością. Mimo,że zachodzące słońce nie dawało stuprocentowej widoczności to James wpatrywałsię jak zahipnotyzowany w zbliżającą się postać.
-Cześć – powiedział James i uśmiechnął się.
-Hej.
-Ślicznie wyglądasz – stwierdził James.
Dopieropo chwili chłopak zorientował się jak banalnym tekstem zabłysną kilka sekundtemu. Shirley uśmiechnęła się tylko i usiadła na kocu, a brunet tuż obok niej.
-Wiesz przyszłam tutaj tylko, dlatego, że jeszcze żaden facet nie wpadł na takipomysł – powiedziała Shirley.
-Czyli jestem pierwszy?
-Dokładnie.
-Zawsze wiedziałem, że jestem genialny – stwierdził James, a dziewczynawybuchnęła śmiechem.
-No, a może nie?
-Wiesz, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
-Kobiety nigdy nie doceniają mężczyzn – powiedział James i podał swojejtowarzyszce kremowe piwo.
-Czyli rozumiem, że mamy paść przed wami na kolana i dziękować za to, żejesteście?
-W sumie to nie głupi pomysł – powiedział po chwili James.
-Wasze niedoczekanie – prychnęła Shirley.
Ichrozmowa polegała głównie na przekomarzaniu się. Jednak oni w ten sposób badaligranice wytrzymałości tej drugiej strony. Mimo że znali się już od dobrychkilku lat to jednak nigdy nie rozmawiali ze sobą dłużej niż pięć minut. Jamesbył pod ogromnym wrażeniem wiedzy i sposobu myślenia. Do tej pory widział jątylko, jako zapatrzoną w siebie i egoistyczną księżniczkę. Jednak ona byłainna. Pokazała się od dużo lepszej strony. Poznał jej pasję, jaką jest HistoriaMagii i dowiedział się, że to z nią wiąże swoją przyszłość.
Rogacznie mógł wiedzieć, on nawet nie miał takiego prawa, żeby coś takiegopodejrzewać. Shirley była po prostu wyśmienitą aktorką. Owszem częściowopokazała mu swoją prawdziwą twarz, ale resztę dograła. Nigdy nie dawała siępoznać na sto procent. To była jej metoda na uniknięcie cierpienia, która zczasem stała się rzeczą normalną.
-Żeby nie było, że rzucam słowa na wiatr to mam coś dla ciebie – powiedziałJames.
-Co takiego?
Jamessięgnął do drugiego koszyka i wyjął z niego malutkiego kotka.
-Jaki on śliczny – powiedziała dziewczyna i od razu wzięła kociaka na ręce.
-Kot Rosyjski niebieski – powiedział James.
-Jest śliczny. A te jego zielone oczy są takie mądre – zachwycała się nad swoimzwierzakiem Lebiediew.
Przezchwilę James słuchał samych pochwał na temat pupilka.
-Nazwę go Ramzes – powiedziała dziewczyna.
-A już miałem nadzieję, że James – stwierdził nieskromnie chłopak.
PannaLebiediew uśmiechnęła się tylko i przybliżyła swoją twarz do twarzy chłopaka.Teraz dokładnie widziała kolor jego tęczówek. Były jak czekolada. Nim on sięzorientował poczuł na swoich wargach smak malinowego błyszczyka. Na początkuoboje byli zdenerwowani, ale po chwili pozwoli oddać się momentowi. Ona poczułapo raz pierwszy w życiu to dziwne uczucie, które towarzyszy zakochaniu, alegdyby musiała to nie potrafiłabym go nazwać. Dlatego też zignorowała je.Wplotła wolną dłoń w kruczoczarne włosy chłopaka. Jemu natomiast cały światzawirował. Całował już wiele kobiet w swoim życiu, ale ani jedna nie miała takdelikatnych ust jak Shirley. Przyciągnął ją bliżej do siebie. Nie chciał, abymu teraz gdziekolwiek uciekła. Jego prawa dłoń powędrowała na pośladekdziewczyny, czemu towarzyszyło jej głośne westchnięcie. Zaczęła mocniej całowaćGryfona. Kot już dawno został odłożony na bok. Zarówno ona jak i on całkowicieo nim zapomnieli. Jej opuszki placów delikatnie badały fakturę jego skóry.Czuła jak drży pod wpływem najdelikatniejszego dotyku. Pewnie trwali by w tymmiłosnym uścisku gdyby ktoś nie wystraszył ich łamiąc leżącej na ziemigałęzi.
Jeden pocałunek mężczyzny może złamaćcałe życie kobiety*
***
RudaGryfonka wyszła na błonia. Szukała swojego ukochanego dwuletniego kotka,którego nie mogła znaleźć od samego rana. Puszka, dostała od swoich rodziców naurodziny i bardzo go kochała. Oprócz Rose to właśnie Puszek był jejprzyjacielem. Zwierzątko potrafiło godzinami słuchać jej monologu i nigdy niezasnęło.
-Puszku! Kici kici! Puszku – głos Lily załamywał się, ponieważ nie mogła gonigdzie znaleźć.
Podzieliłysię z Rose, że jedna szuka kot w zamku, a druga na błoniach. Evans doposzukiwań próbowała zaangażować Charlusa, ale chłopak wymigał się masą pracdomowych, za które w końcu musi się wziąć – warto zaznaczyć, że był dopieropoczątek roku – więc dziewczyna skapitulowała i sama udała się na zewnątrz.Robiło się coraz ciemniej, a Ruda nie zaprzestawała poszukiwań. Pod jednym zdrzew ujrzała parę. W sumie to nie obchodziło ją zbytnio, kto to jest, ale cośkazało jej podejść bliżej. Gdy w końcu rozpoznała dwie postacie wydobyła zsiebie tylko ciche:
-Nie.
Niemogła uwierzyć w to, co widzi. James Potter całował się, z Shirley Lebiediew.Do tej pory była przekonana, że ostatni dwa dni, podczas których Rogacz niezwracał na nią uwagi są oznaką buntu. Przecież tak było już nie raz i nie dwa.Jednak to, co teraz ujrzały jej zielone oczy zbiło ją z tropu i rozbiłowewnętrznie, ponieważ jej żołądek skurczył się nie przyjemnie, a w okolicachserca doznała dziwnego uczucia.
Wycofałasię cicho nie odrywając wzroku od całującej się pary. Nie zauważyła leżącej tużza nią gałęzi, na którą nadepnęła, co spowodowało wielki hałas, który zmąciłcisze i odrzucił od siebie parę. A Lily Evans czym prędzej schowała się zadrzewem. Nie wiedziała, co się z nią dzieje.
Jestem chora na myśl o Twoim pocałunku.
Kawa pruderyjnie zawiązana na jej ustach.**
Kawa pruderyjnie zawiązana na jej ustach.**
***
HelenHolms spacerowała właśnie po zamku. Jej przyjaciółki odrabiały prace domowe, wona sama nie miała, co robić. Uwielbiała te stare mury, które kryły sobiehistorię tylu pokoleń, że trudno byłoby zliczyć. Dotknęła zimnej ściany izamknęła oczy. Tylko tutaj czuła się dobrze. Tutaj była wolna. W domu zawszeczuła się samotna. Helen rzadko, kiedy nazywała miejsce, w którym mieszkałaprzez wakacje „domem”. Nie czuła tej miłości od strony rodziców, a o miłymsłowie od mamy mogła zapomnieć. Nienawidziła przerwy od szkoły. Nie była osobą,która osiągała same Wybitne z, wypracowań, ale tylko w zamku nie słyszałakrzyków matki, gdy ojciec ją bił. To właśnie przez własnego tatę blondynkanienawidziła mężczyzn. W każdym widziała kata. Kilka razy, gdy była młodszapróbowała bronić mamę, ale zawsze wtedy i ona dostawała. Od trzech latprzestała się wtrąć w ich życie. Zrobiła to głównie, dlatego, że rodzicielabłagała ją, aby nie mieszała się w ich sprawy. Dla Helen płacz matki byłogromny bólem, ale wiedziała, że dopóki jest niepełnoletnia nie może niczrobić. Jej ojciec był prawą ręką Ministra Magii, więc nawet gdyby zwróciła sięz tym do gazety to nikt by jej nie uwierzył. Czuła się bezsilna, ale obiecałasobie, że nigdy nie zwiąże się z żadnym mężczyzną. Nie chciała być traktowanajak nikt nic nie warty. Ta nienawiść do mężczyzn była jej sposobem obronnymprzed bólem. Swoim przyjaciółką nigdy nie powiedziała, co się dzieje u niej wdomu.
Gdytak stała przy ścianie i myślała o tym, co się dzieje w życiu jej „rodziny”ktoś wpadł na nią i przewrócił.
-Do jasnej pogody! – krzyknęła, ale po chwili ktoś pociągnął ja do pozycjistojącej i mocnym szarpnięciem nakazał jej bieg.
Dziewczyna,usłyszała za sobą tylko głos woźnego i od razu przestała się opierać i już zwłasnej woli podążała za osobą, która wpakowała ją w kłopoty.
-Black?! – dziewczyna nie kryła swojego oburzenia, gdy odkryła, kim jest sprawcajej problemu.
-Cicho siedź, Holms – nakazał jej, gdy znaleźli się w starej klasie.
-Nie.
-Masz ochotę na szlaban w drugim dniu szkoły?
-Nie.
-To siedź cicho – nakazał Syriusz.
-Jakbyś nie wpadł na mnie to nie musiałabym być cicho.
-Jakbyś nie stała na środku to bym na ciebie nie wpadł.
Zarównoona i on nigdy nie darzyli się sympatią. Jednak Black nie mógł ukryć sam przedsobą, że ta dziewczyna nie intryguje go, chociaż w najmniejszym stopniu. Onmarzył o tym, aby zedrzeć z niej tę skorupę nienawiści do rodu męskiego.
*Oscar Wilde
**A Fine Frenzy –„Ashes and Wine”
Nooo mnie się podobało. Widzę ze będzie niezła rywalizacja między dwiema dziewczynami, Shirley i Lily ;) i to o kogo o Pottera ;D hahha dziękuje oczywiście za dede ;*;*
OdpowiedzUsuńOj, taka malutka rywalizacja jeszcze w życiu nikomu nie zaszkodziła. :P.
UsuńMmmm... magicznie. Jak zwykle zresztą. No proszę Lily w końcu zobaczyła to na co zasłużyła. Naszą parę, która z dnia na na dzień zaczyna rozumieć, kim tak naprawdę dla siebie są i to jest piękne. Mmmm moja Droga coś genialnego, jak tak dalej pójdzie do w następnym tygodniu przeczytam Harrego Pottera. Z niecierpliwością czekam na 21 listopad. Pozdrawiam /na-deszczu-lza
OdpowiedzUsuńSama nie wiem co ich będzie łączyło. W zasadzie nie wolno nam zapomnieć, że wielką i jedyną miłością Jamesa była Lily. A kanon jest kanonem.
UsuńShirley i James. James i Shirley. Shirley i James. Kurcze, no mogłabym tak pisać bez końca, bo te imiona pasują do siebie. I baaardzo się cieszę, iż ich randka okazała się sukcesem, co zresztą przeczuwałam. W końcu obydwoje są piękni, młodzi, wysportowani i takie tam pierdoły, a poza tym - po prostu do siebie pasują. A Lily chyba wreszcie zaczęła dostrzegać, co traci. Zresztą, w sumie to nie dziwię się jej, że czuje się odrobinę... dziwnie(?). Mam wrażenie, że Helen(przez chwile zastanawiałam się nad imieniem, ale jakoś zdołałam sobie przypomnieć) i Syriusz chyba powoli zaczną zbliżać się do siebie, nie? I ich(podobnie jak Jamesa i Shirley) też wiele łączy , chociażby trudne sytuacje rodzinne i brak oparcia w bliskich. No i Helen nie szanuje mężczyzn, a Black raczej... zbyt łatwo pochodzi do kobiet - że tak też się wyrażę, bo nie wiem jak to inaczej ująć. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńTak, są piękni i młodzi i ogólnie zalet zewnętrznych mają co nie miara, ale jednak Shirley to nie spokojna i delikatna Lily, którą kocha James. Nasza kochana Evans po prostu była przyzwyczajona do tego, że Potter się przed nią wiecznie płaszczy - swoją drogą jak ja nienawidzę czytać o tym jak jest dla niej przesadnie miły.
UsuńHelen i Syriusz to jest dość specyficzny duet, ale o tym w kolejnych odcinka.
"On chciał o tym, aby zedrzeć z niej tę skorupę nienawiści do rodu męskiego. " Chyba coś tu jest nie tak xD
OdpowiedzUsuńFajnie :) Miło się patrzy na takiego Jamesa :)
Dobra mała literówka :P. Ale padam na twarz ostatnio :(
UsuńOj! No nie wytykam błędów jesteś zła, wytykam jeszcze gorzej xd To co ja mam robić? xd hi hi ^^ Ja też padam na twarz! Już chcę święta! Ha! świąteczny kicz! I love it! ! ;)
Usuń