poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział jedenasty


Rozdział jedenasty
"Zło nie jest tym, co wchodzi do ust człowieka [...] zło jest tym, co z nich wychodzi.*****"
20 styczeń1977 r.
            Lily Evans z nienawiścią wpatrywała się w stojącąkilka metrów dalej parę. Shirley Lebiediew stała obok Jamesa Pottera, któregoprawa ręka spoczywała na talii Krukonki. Wydawało się, że Gryfon świata niewidzi poza Shirley. Nie zwracał uwagi na mijające go dziewczyny, które posyłałymu ukradkowe spojrzenia. W końcu był Huncwotem, a co za tym idzie część z nichinteresowała się nim głównie z powodu pozycji jaką zajmował. Był sławny i każdaz tych dziewcząt chciała z nim być tylko z powodu popularności i prestiżu. Tedwie rzeczy można było osiągnąć jedynie za pomocą bycia z kimś kto maugruntowaną pozycje w hogwardzkim społeczeństwie. Samej Evans nie chodziło ozyskanie popularności, a o zemstę. Lily, była znana w całej szkole jakonajlepsza uczennica i to jej wystarczało. Zresztą nie nalżała ona do kobiet dlaktórej zależy na tym aby ludzie o niej mówili. Plan Rudowłosej był prosty ibanalny. Zamierzała spędzać z Jamesem jak najwięcej czasu, a żeby to mogłodojść do skutku to musiała poudawać, że nie radzi sobie z jakiegoś przedmiotu ipadło na transmutację. Właśnie zniosła godzinne narzekanie profesor McGonagalljak to bardzo Lily Evans ją zawiodła nie opanowując banalnej transmutacjiżółwia w żuka i odwrotnie. Ale przecież każde działanie wymaga poświęceń.Dlatego dziewczyna będąc porządnie zdeterminowaną do przeprowadzenia zemsty dokońca właśnie zebrała w sobie wszystkie swoje siły i ruszyła w stronę pary, abyrozpocząć plan zatytułowany „Zemsta na Shirley Lebiediew”. Nikt w Hogwarcie niewiedział, że zraniona Lily Evans, to niebezpieczna i zawsze dążąca do zemstyLily Evans. A jak powszechnie wiadomo zemstanajlepiej smakuje na zimno.
- Hej, James! – Lily znalazła się bliżej pary iprzywitała się z chłopakiem, który momentalnie zdjął rękę z talii Shirley.
- Cześć, Lily! Widziałem, że kompletnie nie szło cina transmutacji. Czemu? Coś się stało? – jego głosie dało wyczuć się troskę.
            Mimotego, że ostatnim razem potraktował ją oschle to jednak nadal miał do niejogromną słabość. Jej migdałowe tęczówki w kolorze świeżej trawy były dla niegonajpiękniejsze i często łapał się na tym, że gdy patrzył w oczy Shirleypowstrzymywał jęk zawodu, spowodowany złą barwą. Starała się nie porównywać obukobiet i początkowo całkiem nieźle mu się to udawało, ale od kiedy Evanszaczęła traktować go normalnie, czyli nie wrzeszczała za każdym razem gdy nanią spojrzał i sama zaczynała rozmowę podczas posiłków, dawne uczucia wróciły.Nie chciał tego, bo z Shirley było mu naprawdę dobrze. Rozumiała go i niewymagała od niego nie wiadomo czego. Była ambitna i wiedziała do czego dąży ikim chce być w przyszłości. Jednak ostatnio Shirley coraz częściej znikałgdzieś wieczorami i nie chciała powiedzieć gdzie. Zawsze zbywała Potterastwierdzeniem typu, że ona się w jego sprawy i dziwne eskapady nie wtrąca. Mimodużej wolności w związku nie czuł się w nim szczęśliwy do końca. Jego marzeniembyło wspólne życie z Lily Evans u boku.
- Nie umiem tego opanować – powiedziała Gryfonka ipo chwili spytała. – A skoro tobie tak świetnie szło to może mógłbyś mi pomóc,żebym na następnych zajęciach nie rozczarowała profesor McGonagall?
- Oj, jaka szkoda, że słynna ze swoich zdolnościLily Evans ma problem z transmutacją, ale przykro mi. James… - Shirley nieskończyła, ponieważ chłopak jej przerwał.
- Chętnie ci pomogę. To może dziś o dwudziestej wPokoju Wspólnym?
- Pasuje mi. Dziękuję ci bardzo. Nie wiem co sięostatnio ze mną dzieje. Jakaś rozkojarzona chodzę – powiedziała dziewczyna.
- Nie ma za co. Od czego ma się znajomych? – spytałPotter, a Evans odeszła od pary.
- Zapomniałeś – wysyczała Lebiediew, gdy Lilyznalazła się w odpowiedniej odległości od nich i nie mogła słyszeć ich rozmowy.
- O czym? – spytał zdziwiony Potter i spojrzał wbrązowe oczy kobiety, które pod wpływem gniewu przybrały odcień czerni.
- O randce. Tak się składa, że o dwudziestej jąmamy.
- To przenieśmy ją na inny dzień – stwierdziłbeztrosko chłopak.
- Żartujesz, sobie? Ona jest ważniejsza niż ja?
- Skarbie, to sytuacja kryzysowa. Odbijemy sobie winny dzień. Obiecuję, a teraz uciekam na zielarstwo – powiedział Gryfon ipocałował krótko Shirley, która dalej nie wierzyła w to co się stało.
Tam gdzie los jest dla nas zbyt łaskawy, zwyklepojawia się otchłań, w której w każdej chwili mogą runąć wszystkie marzenia.*
Shirley wiedziała, że coś poszło nie tak, bo Lilydo tej pory traktowała Pottera jak powietrze, więc coś musiało się zdarzyć.
***
            LilyEvans punktualnie o dwudziestej pojawiła się w Pokoju Wspólnym, gdzie zawszepanował gwar. Mimo to wszyscy lubili tu przebywać. Czerwono – złote barwydawały ciepło i czucie, że jest się w domu. Zielone oczy Gryfonki szukaływiecznie potarganych włosów. Panna Evans nie myślała w tym momencie, że gdyosiągnie już to co chce czyli odbierze Shirley Jamesa i po jakimś czasiezostawi również bruneta to złamie mu serce. Nie interesowało ją to, że ktośoprócz Shirley będzie miał złamane serce.
            JednakLily zapomniała, że jest coś takiego jak przeznaczenie. I chcąc czy nie my, zanim gonimy. To ono idzie przed nami i wydeptuje nam ścieżkę, którą mamy iść.Nigdy nie uciekamy przed tym co jest nam przeznaczone, bo nawet jeśli zobaczymy zwydeptanej delikatnie wcześniej ścieżki to nasz przewodnik cierpliwie podąży zanami, aby ponownie sprowadzić nas na właściwą drogę.
Przeznaczeniezazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką, albosprzedawcą losów na loterię: to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi domu nigdynie zapuka. Trzeba za nim ruszyć.**
            Wkońcu Lily odnalazła Pottera, który siedział w dość oddalonym od kominka fotelui przewracał w palach różdżkę. Od razu było widać, że jest czymś zdenerwowany,bo lewa stopa nerwowo tupała w podłogę. Dziewczyna ruszyła w jego stronę. Nieubrała się zbyt wyzywająco. Wierzyła w to, że tak jak każda kobieta posiada tocoś co spowoduje, że Potter po kilku spotkaniach zostawi Krukonkę.
- Jestem. Mam nadzieje, że długo na mnie nieczekasz? – spytała Evans i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Nie. Chwilkę.
- Cieszę się. No, i oczywiście mam nadzieję, żeShirley nie jest zła za to, że mi pomagasz?
- Coś ty – skłamał.
- To dobrze. Więc zabierzmy się do pracy.
            Jamesz klatki stojącej obok fotela na, którym siedział wyjął żółwia pożyczonego odprofesor McGonagall. Od razu zamienił zwierzątko w żuka. Gestem ręki pokazałLily, aby odwróciła transmutację. Gryfon uważnie przyglądał się poczynaniomswojej koleżanki z roku, która była jednocześnie jego wielką miłością. Nic,chyba nic, nie było tego w stanie zmienić. On już stracił jakąkolwiek nadziejęna to, że Rudowłosa dojrzy w nim kogoś więcej niż rozpieszczonego dzieciaka,któremu tylko żarty w głowie. Jednak ostatnio była normalna, a on kompletnienie wiedział co o tym myśleć. Wydawało się, że w końcu ona zrozumiała, że życienie polega na samej nauce, ale też na zabawie, bo już nie wściekała się gdycała szkoła opowiadała o kolejnym genialnym dowcipie Huncwotów. Potterwiedział, że Lily jest mu przeznaczona. Nie wiedział żadnej innego kobiety uswojego boku – tylko ją.
Wiem, że niema sensu uciekać przed Tobą,
wszystkiesprawy zostawiam za sobą.
Pragnę byćsługą Twym, bo wiem
jesteś moimprzeznaczeniem.
Proszę, daj miznak,
tylko jedenznak,
daj nadzieję.***
***
            Shirleysiedziała na łóżku w swoim dormitorium, a wokół niej panował totalny chaos. Pozakończonych zajęciach nie poszła nawet na obiad tylko od razu udała się dosypialni gdzie zrobiła totalny bałagan. Była wściekła. Jeszcze nikt jej tak niepotraktował. To zawsze ona odwoływała spotkania czy też udawała, że o nimzapomniała. Była to jej taktyka. To za nią faceci mieli chodzić, a nie ona zanimi. To nie było w jej stylu. To ona zawsze dominowała w związku. Nikt nigdyjej się nie sprzeciwił, a już na pewno nie próbował odebrać jej faceta w takjawny sposób jak robiła to Lily Evans. Rudowłosa, niszczyła związek dwójkiosób, które mogło połączyć piękne uczucie. Może gdyby nie pojawiła się w życiuPottera, on wtedy na spokojnie zakochałby się w Lebiediew. Co prawda, Krukoncebrakowało zielonych tęczówek i rudych włosów, ale przez chwilę James był bliskaprzelania swoich uczuć na Shirley, ale pojawienie się koleżanki z roku wszystkozepsuło.
            Jeślizaś chodzi o Krukonkę to jej serce mimo woli zaczynało bić szybciej do Gryfona,ale dalej w większości był to związek bez jakiegoś większego uczucia. Był tozwiązek dla popularności.
Ta miłość jestjak wypadek samochodowy.
Daje miprzypadek biczu,
ale wiesz, żew pewien sposób to lubię.
Nie obchodzimnie, że się gapią.
Widziała towszystko wcześniej.****
 Było to coś co zostało pomylone z miłością.
            Dopewnego momentu Shirley w dormitorium była sama. W końcu jednak dopomieszczenia weszły jej współlokatorki. Sophie, która była największąbałaganiarą z całej czwórki stanęła w miejscu. Kompletnie nie poznawałasypialni i co było dla niej najgorsze i najtrudniejsze do zrozumienia: kto tozrobił?. Dopiero po pewnym momencie zauważyła, że Shirley jest w pokoju.
- Ty to zrobiłaś? – spytała Sophie.
- Co? – warknęła Shirley, a w jej oczach pojawiłysię niebezpieczne iskierki.
- Ty, zrobiłaś ten cały bałagan? – spytała Audrey.
- A co nie wolno mi? – szkolenie na Śmierciożercęprzynosiło rezultaty.
Zło nie jest tym, co wchodzi do ust człowieka [..]zło jest tym, co z nich wychodzi.*****
            Zkażdym dniem była ona coraz bliżej tego aby dołączyć do grona zwolennikówCzarnego Pana.
***
            Remuswracał właśnie z kolacji, a jego towarzyszką była Rose. Od pewnego czasu tędwójkę było można zobaczyć często w swoim towarzystwie. Lecz były to spotkaniaczysto przyjacielskie, a już z pewnością ze strony Rose, która dalejstęsknionym wzorkiem wypatrywała Syriusza Black, który coraz częściej widywanybył z Helen Holms. Blondynka, dalej traktowała Syriusza z chłodem, ale jakośbył przez nią tolerowany i nie działał jej tak na nerwy. Mimo wszystko w Roserodziła się codziennie nadzieja, że Syriusz ją zauważy i będą żyć jak w bajcedługo i szczęśliwie.
            Zupełnieinaczej przedstawiała się sytuacja ze strony Remusa. On zaczynał sięzakochiwać. Była dla niego ideałem. Mógł z nią porozmawiać o wszystkim i nieobawiał się tego, że powie coś co może zostać wyśmiane. Rose była zbytdelikatna, żeby kogoś urazić, a dodatkowo wiedziała, że każdy może palnąć jakąśgafę. Gryfon uwielbiał patrzeć na jej delikatny uśmiech. Właśnie Lupin,opowiadał dziewczynie jakiś żart, który wykonał razem z Huncwotami, kilka lattemu. Ona zaśmiała się radośnie, a on miał wrażenie, że nadchodzi wiosna wśrodku zimy.
            Niewiadomokiedy doszedł do nich Syriusz Black. Rose była w siódmym niebie, a Remus nawetnie podejrzewał, że te dwie iskierki, które pojawiły się w jej oczach sąspowodowane pojawieniem się Blacka.
- Wiecie co, a może pójdziemy na spacer na błonia?– spytał Remus.
- Teraz? Zimno jest – stwierdził Black.
- I tak nosisz kurtkę, więc ubrany jesteś.
- Mimo wszystko Lunatyczku, podziękuję.
- A ty Rose, idziesz?
- Nie. Nie chcę być chora – odpowiedziała chociażpowód jej decyzji był inny.
- To nie. Idę sam. Słyszałem, że Charlus z bratemmają być i urządzać bitwę na śnieżki – powiedział Remus i poszedł w stronęwyjścia.
- Ja idę do biblioteki. Musze pracę domową z Zaklęćodrobić – rzekł Black, a szansa na wspólny powrót do dormitorium pękła jakbańka mydlana.
            Rosemiała już zamiar dogonić Remusa, ale stwierdziła, że nie będzie robiła mubezsensownych nadziei, bo zauważyła, że Gryfon traktuje ją inaczej niż LilyEvans i dziewczyna swoim zachowaniem nie chciała robić mu wody z mózgu.
*Paulo Coelho
**Carlos RuizZafón
***Stachursky – „Jesteś moimprzeznaczeniem”
****Candice Accola – „Perfect Tragedy”
*****Paulo Coelho

12 komentarzy:

  1. Ja pamiętam, ja, ja! I nie zapomnę. Przeogromnie się cieszę, że już do nas wróciłaś i teraz już Ci tak łatwo nie odpuszczę. Oj nie mają łatwo tam w tej szkole, nie mają. A wydawać by się mogło, że przecież każdy ma tą swoją czarodziejską różdżkę i wystarczy tylko wypowiedzieć zaklęcie, aby być szczęśliwym - jak widać nie koniecznie. Coś mi się zdaję, że Lily I Shirley zaczęły grać w grę w której nagrodą jest James. A jego szkoda w tym wszystkim najbardziej, bo jednak mimo wszystko jakby nie postąpił to albo będzie miał wyrzuty sumienia, albo będzie cierpiał. Lubisz mieszać, lubisz. Ale właśnie za to Cię uwielbiam Siostro! Z niecierpliwością czekam na następne części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam od razu mieszam :D. Ja po prostu urozmaicam im życie :D. A Ty od razu jakieś inne zarzuty mi dajesz :D. Weź daj mi trochę odsapnąć, bo jak mnie będziecie tak męczyć to ja się zapiszę na śmierć.

      Usuń
  2. No nareszcie się doczekalam. Już myślalam, że prędzej uschnę, niż doczek się dodania tego rozdziału. No więc tak... Lily widzę tu nieźle nam namiesza. Ehh w sumie to ta kobieta to sama nie wie czego chce. Najpierw nie chce Pottera, później chce Pottera, ale chce dlatego żeby jak już go bedzie mieć - to już go chcieć nie będzie, Masakra. Gorzej jak ja w sklepie z ciuchami. Ehh.. Szkoda mi troche Remusa. Biedak nie wie, że dziewczyna leci na jego najlepszego kumpla. Ale cóż... Może mu sie troszkę odmieni :D Syriusz.. ehh zero wyczucia. Zamiast dziewczyne odprowadzić to uciekł do biblioteki. Normalnie jakbybył najpilniejszym uczniem w Hogwarcie. Shirley niepotrzebnie sie denerwuje. Nie ma co sie wściekać o faceta. Chociaż... ehh... z niej to tez niezle ziółko. A ten Potter... boże. on to chyba potrzebuje albo silniejszych szkielek w okularach albo porządny kawał nowego mózgu. Gdzie facet ma oczy. Lecieć do laski która zlewała go od samego początku. I nic przy tym nie podejrzewać. Jejciu..Jakbym go trzasła róźdźką w te rozczochrane włosy... Ciekawe jak potoczy się cała akcja dalej. I czy Shirley da sie tak wykiwać Lily.. Ehh czekam z niecierpliwością.. i domagam się dłuższego rozdziału... Conajmniej jeszcze raz takiego jak zwykle!! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam! Od razu usychać chciałaś. Nie ma tak dobrze i tak szybko się nie umiera :D. Jesteś mistrzynią w pisaniu zdań, których nie do końca rozumiem, ale za to Cię kocham :*. Bo w Syriuszu, budzi się inne ja - to takie bardziej nie znane innym uczniom. Jego po prostu trzeba umieć zrozumieć :). I od razu chcesz wszystkich bić... Ja się Ciebie zaczynam bać :D. A rozdział będzie takiej długości lub tyci dłuższy :D to nie Moda na Sukces żeby ciągnęło się jak papier toaletowy :D.

      Usuń
  3. Nie wiedział żadnej innego kobiety u swojego boku – tylko ona. POWINNO BYC TYLKĄ JĄ, BO INACZEJ ZMIENIASZ W JEDNYM ZDANIU CZASY. WIDZIAŁ JĄ NIE ONA.\
    że Syriusz ją zauważy i będą żyć jak w baje długo i szczęśliwie. JAK W BAJCE

    Kurczę jakie skomplikowane to wszystko! Shirley z James są parą, ale bez miłości. Shirley chce się na Lily zemścić, a Lily na niej kosztem Jamesa. W sumie obie go wykorzystują. Tylko że James woli Lily, a i ona pewnie sie w nim zakocha. Rose kocha Syriusza, ale w Rose jest zakochany Lupin, bo Syriusz jest zakochany w jakiejś Helen. Jej! Oj biedni oni wszyscy! :) Podobało mi się! Nawet bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję, za wskazanie błędów :*. Nie wiesz nawet jak to mi pomaga w sprawdzaniu notek w późniejszym czasie :). Jesteś kochana :*. No trochę to skomplikowałam, ale przecież ja lubię ludziom komplikować życie :D. To moja specjalność :D

      Usuń
  4. Bardzo śliczny rozdział:)
    Twój styl jest przyjemny dla oka;) Bardzo mi się podoba to, że wplatasz do swej twórczości różne cytaty, fragmenty i tytuły piosenek, w którym znalazła sie moja ulubiona piosenka tutaj, a mianowicie chodzi mi o Silskiego "Gdy umiera dzień"...:) Lecz zauważyłam jeden błąd, który popełniasz... nie mniej mi proszę tego za złe, że chce cię urazić, nie, nie, broń boże... ale... w niektórych sytuacjach niepotrzebnie wstawiasz przecinek, a w niektórych gdzie powinien... nie ma go. Pokarzę ci go na przykładzie:
    Piszesz: - Zapomniałeś - wysyczał, Labiediew gdy Lily, znalazła się w odpowiedniej odległości od nich i nie mogła ich usłyszeć."
    A nie raczej: - Zapomniałeś - wysyczał Labiediew, gdy Lily znalazła się w odpowiedniej odległości od nich i nie mogła ich usłyszeć."
    Proszę nie miej mi tego za złe... ja tylko staram się pomóc... robią ze mną niektórzy tak samo i jestem z tego zadowolona;)
    Ogólnie wyszło ci nieźle... Ja już wiem, że z tych udanych korepetycji wyniknie miłość... Widać jak James bardzo ją kocha... Tak pięknie ujmujesz uczucia innych... Tak bardzo ci tego zazdroszczę...:)
    Och Remus... jak ja go lubię... super by było, gdyby coś było z tego związku z Rose...
    Życzę dużo wenki i do następnego;***
    Pozdrawiam serdecznie;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wytknięcie mi błędów :). Takie rady są dla mnie bardzo ważne, a przynajmniej dla mnie. Bo interpunkcja to moja słaba strona. Niestety... walczę z nią, ale ona zawsze wygrywa! To straszne. Na innym blogu dzięki takim uwagom wiele się nauczyłam i staram się to stosować :).
      Dziękuję również za pochwałę mojego stylu pisania. To dla mnie ważne, bo mam wrażenie, że czyta się to dość ciężko, zwłaszcza kiedy rozdział kompletnie nie wychodzi. Jest to dla mnie coś okropnego, nie wiedzieć co napisać i powstają czasami bardzo ciężkie części, ale ostatnio tutaj pisze mi się łatwiej. I wiem, że może coś z tego wyjdzie.

      Usuń
  5. Ładnie napisany, miły styl. Cytaty to też fajny pomysł - tyle tylko, że ja nie znoszę Paulo i kiedy widzę jego nazwisko... no ale cóż, to przecież tylko subiektywnie:)
    [boso-po-mokrej-trawie.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie patrzę na to kto jest autorem cytatu... Cytat musi pasować do treści rozdziału, albo chociaż trochę nawiązywać do niej :).

      Usuń
  6. Zacznę od tego, że bardzo ładny szablon. Taki... subtelny, a zarazem delikatny. Według mnie nieco zbyt słaby, aby wyrazić ostry, wyrazisty charakter Shirley. Twojego autorstwa? Jeśli tak to naprawdę gratuluję umiejętności.
    Co do rozdziału to naprawdę zadziwia mnie przenikliwość Lily Evans. ta dziewczyna wyraźnie potrafi dostać to, czego pragnie, nie bacząc na nic innego. To moim zdaniem upodabnia ją nieco do Shirley. I chociaż bardzo się różnią obydwie potrafią odnaleźć w sobie determinację, walczyć o swoje i nienawidzą przegrywać.
    Szkoda mi Remusa. Rozumiem, że Rose nie jest w tym przypadku niczemu winna, bo przecież serce nie sługa, ale... mimo to w moim sercu narodziła się iskierka niechęci do niej. W końcu, gdy Lupin dowie się o jej uczuciach do swojego przyjaciela to będzie zdrada i to podwójna. Sądzę, że nawet bez znaczenia będzie fakt, że Blackowi nie zależy na Gryfonce, tylko na Helen. Wszystko nadal będzie tak samo bolesne. Poza tym zadziwiające, że kobiety zawsze, mając do wyboru dwóch mężczyzn wybierze tego bardziej niegrzecznego. To dziwne, a zarazem fenomenalne.
    Zastanawia mnie James... Rozdarty pomiędzy dwiema silnymi osobami. Ciekawa jestem, jak zachowa się dalej. W jego przypadku powtórzę te słowa, które napisałam wcześniej - nie można zmusić serca do kochania choćby nie wiadomo jak człowiek się starał.
    Zauważyłam kilka literówek, ale oprócz tego żądnych oznak tego, żę wyszłaś z wprawy. nadal jesteś tak samo dobra.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, szablon jest mojego autorstwa. Może jest zbyt subtelny i nie wyraża ostrego charakterku Shirley, ale kiedy tylko go zrobiłam od razu wiedziałam, że to jest to czego potrzebuję. Zawsze czytałam, że Lily jest usposobieniem dobra, spokoju i życzliwości. Nie powiem, ale trochę mnie to zaczęło nudzić dlatego też dałam jej własne cechy charakteru, które upodobniają ją do Shirley, ale jednocześnie różnią ją od Kurkonki. Czy Remus dowie się o tym że Rose jest zakochana w Syriuszu? Jeszcze tego nie wiem, ale przewiduję dwie opcje rozwoju tej postaci. Próbuję wybrać najlepszą. No, James, ma nie lada orzech do zgryzienia. Jednak wybór jest jasny oczywisty jeśli nie chcemy zmieniać kanonu, a tego obiecałam sobie, że nie zrobię. Przyszłość Shirley, jest już narysowana ;).
      Dziękuję, za miłe słowa dotyczące mojej wprawy. To dla mnie bardzo ważne ;*.

      Usuń