poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział czwarty


"Być kobietą, być kobietą - oszukiwać, dręczyć, zdradzać.*"

Z  dedykacją dla Tea -
za to, że  zgodziła się pisać ze mną opowiadanie.
2 września 1976 r.
            Ostatnie spojrzenie w lustro.Sprawdzenie czy wszystko ze sobą współgra. Shirley zawsze wyglądałaperfekcyjnie. Włosy gładko zaczesała do tyłu i spięła wysoko. Spódnica wkolorze granatowym sięgała do kolan. Biała bluzka z lekkim dekoltem podkreślałajej talię. Na nogi założyła buty na delikatnym obcasie.
-Idealnie – powiedziała do swojego odbicia i wyszła z dormitorium.
            WPokoju Wspólnym Krukonów czekały na nią dziewczyny. Panna Lebiediew uwielbiaładobrze wyglądać. Miała poczucie własnej wartości, a dodatkowo wiedziała, żejest piękna. Spojrzenia panów utwierdzały ją tylko w tym przekonaniu. Ona samauwielbiała flirtować z płcią przeciwną. Jednak sama wyznaczała sobie granicekażdej znajomości. W Hogwarcie uważali ją za femme fatale. Żaden nie mógł jejzarzucić, że obiecała mu coś więcej. Była kobietą pewną siebie i posiadającąwłasne zdanie oraz godność. Nie pozwalała wejść sobie na głowę czy też mieszaćsię z błotem. Zawsze była sobą, czyli dziewczyną piękną, która posiadałaznajomość tego faktu.
Być kobietą, bo kobiety są występne izdradzieckie...
Być kobietą, być kobietą - oszukiwać, dręczyć, zdradzać*
            Niewiadomo czy uroda Shirley była jej wadą czy zaletą. Sam jej charakterpozostawiał wiele do życzenia. Była egoistką, liczyła się tylko ona. Może tonie było widoczne od razu, ponieważ potrafiła doskonale prowadzić rozmowy, wktórych umiała użyć tak celnych argumentów, ewentualnie tak zamotaćprzeciwnika, że ten zawsze przyznawał jej rację.
            Idącna śniadanie posyłała wielu chłopakom uśmiech. Wszyscy o tym wiedzieli, że jestto zachęta do krótkiej znajomości. Shirley nigdy nie była jeszcze zakochana. Zbytdobrze znała swoją wartość, aby oddać serce pierwszemu lepszemu mężczyźnie. Uniej to rozum grał pierwsze skrzypce. Serce jak na razie nie grało pierwszejroli w jej życiu, ale to nie długo miało się zmienić. Jednak nie wyprzedzajmyzbytnio faktów. Skupmy się na tym, że uśmiech został zastąpiony zaciśniętymiustami, gdy ujrzała swojego brata razem ze swoim największym wrogiem. Przezcały czas Shirley nie mogła zrozumieć jak jej Charlus może być tak ślepy, żezakochał się w rudej zołzie. Wyminęła ich nie zaszczycając swojego krewnegojednym spojrzeniem. Z wysoko uniesioną głową – co miało znaczyć że nie możedarować mu tej zdrady – ruszyła do stołu Krukonów. Zrobiła sobie dwie kanapkioraz nalała soku z dyni. W Wielkiej Sali było strasznie głośno. Głównym powodembyło poznanie nowych planów na obecny rok szkolny. Gdzieś niedaleko dziewczynsłychać było profesora Flitwick’a, który był opiekunem domu. Shirley spojrzałana stół Gryffindoru i wyszukała czarne rozczochrane włosy. Był. Siedział wotoczeniu swoich przyjaciół i głośno się z czegoś śmiał. Na pierwszy rzut okawidać było, że delikatnie za kimś się rozglądał. Dla wielu było to jasne, żeposzukiwał obiektu swoich westchnień, czyli Lily Evans. Jednak ogromnymzaskoczeniem był fakt, że gdy zobaczył Shirley od razu zaczął do niej machać iuśmiechać się. Dziewczyna odwzajemniła gest i zaczęła się śmiać na całą WielkąSalę.
Mieć z pół kilo biżuterii, kapeluszetakie duże
i od stałych wielbicieli wciąż dostawać listy, róże.*
-Jak myślicie, z kim będziecie chodzić na zajęcia? – spytała Helen.
-Wiesz z kimś, kto wybrał Historię Magii, Eliksiry, Transmutację, Zaklęcia iObronę Przed Czarną Magią – odpowiedziała Shirley.
-Możesz mi wyjaśnić, po co ci ta Historia Magii? – spytała Sophie.
-Właśnie. Przecież każdy uczeń ucieka od tego przedmiotu gdzie pieprz rośnie –stwierdziła Audrey.
-Nie każdy. Ten, kto chce zostać pracownikiem w dziale Przestrzegania Prawa nieucieka.
-Z kim ja się zadaje – powiedziała Sophie i udała, że jest tym faktem załamana.
            Szatynkapokazała brunetce język i z niecierpliwością czekała na swój plan. Pierwszy pokrótkiej konsultacji dostała Helen. Gdy tylko zaczęła go czytać głośno jęknęła,ale zaraz zamilkła widząc karcący wzrok profesora. Posłała mu niewinny uśmiechi zaraz zaczęła szeptać na ucho Audrey swoje uwagi.
-Mam zajęcie, okienko, zajęcie, okienko, zajęcie i tak do obiadu i na dodatekcodziennie.
-Nigdy nie może być tak, żeby nie mogło być gorzej – pocieszyła ją Audrey.
            Helenposłała jej pełne wściekłości spojrzenie i wróciła do jedzenia. Swój plannajdłużej ustalała Sophie, która próbowała wytłumaczyć nauczycielowi, żetreningi qudditcha muszą zostać uwzględnione w jej grafiku. Shirley, nie byłazbytnio zdziwiona tym, że Flitwick był nudzony jej gadaniem. Po kilku minutachwróciła do rozmowy z przyjaciółkami. Gdy wszystkie już napełniły swoje żołądkiruszyły w stronę Pokoju Wspólnego Krukonów. Szybko ze swojego dormitoriumwzięły potrzebne książki i każda poszła w stronę odpowiedniej klasy. Lebiediewzaczynała tego dnia od Obrony Przed Czarną Magią. Dziwnym trafem od dwóch dnicały czas napotykała Jamesa Pottera. Teraz nie mogło być inaczej i również najej drodze pojawił się czarnowłosy Gryfon. Shirley wzniosła oczy ku niebu, a wzasadzie sufitowi. Szczerze to trochę robiło się to już nudne i przewidywalne.Potter by osobą bardzo irytującą, ale większość dziewczyn ze względu na to, żejest przystojny nie zwracała na to uwagi. Ona zastanawiała się, czego tenczłowiek może od niej chcieć. Przecież wyraźnie powiedziała mu wczoraj, że nieumówi się z nim na razie. Ona uwielbiała, gdy mężczyzna się o nią starał izdobywał ją. Nie wiedziała tylko czy Potter zamierza się z niej nabijać czy teżchce ją poznać lepiej.
            Patrzylina siebie dość długo. Ani ona, ani on nie zamierzali przerwać. Oceniali każdycal ciała przeciwnika. Jego najbardziej fascynowały usta. Wyglądały bardzoapetycznie. Chciał poznać ich smak. Wiedział, że przed nim ciężkie zdanie.Shirley doskonale znała swoją wartość i czuł, że aby zasłużyć na spotkanie znią musi wykazać się oryginalnością. Ale on przecież był H U N C W O T E M i dla niego nie było rzeczy niemożliwych. W końcuposiadał przyjaciół, dzięki którym w ciągu jednej nocy mógł przygotowaćniespodziankę na dzisiejszy wieczór. Miał tylko nadzieję, że wysłuchiwanienarzekań chłopaków się opłaciło.
-Jaką masz pierwszą lekcję? – spytał James.
-Obronę Przed Czarną Magią – odpowiedziała.
-Podobnie jak ja. Pójdziemy razem?
-A mam wyjście?
-Nie masz – powiedział.
-Właśnie.
-Shirley, miałaś wczoraj urodziny – zaczął Rogacz.
-Zgadza się – potwierdziła dziewczyna.
-Mam dla ciebie spóźniony prezent, który dostaniesz dziś o dziewiętnastej nabłoniach.
            Lebiediewnie mogła nic już powiedzieć, ponieważ właśnie weszli do pracowni, w której nauczniów czekał nauczyciel. Usiedli razem, bo miejsc innych nie było. Dziewczynanie mogła skupić się na zajęciach. Cały czas zastanawiała się, jaki prezentmoże dostać od Jamesa.
Prawdziwe szczęście w życiu nie polega nauśmiechach radości, ale właśniena tych momentach niepewności, kiedy wszystko może się odwrócić, tylko, że niktnie wie, w którą stronę.**
            Shirleyuśmiechnęła się sama do siebie. Potter dał jej możliwość nie przyjścia nabłonia, ale ona jak każda kobieta była ciekawska i to właśnie ta cechazdecydowała, że o godzinie dziewiętnastej pojawi się w umówionym miejscu. Poraz pierwszy w życiu zachowanie mężczyzny wydało jej się tajemnicze. Topociągało ją w płci przeciwnej. Tylko, że nie do końca ufała chłopakowi. Niemogła uwierzyć, że tak nagle przestał interesować się Lily Evans. Mimo tego, żeJames był interesujący pod każdym względem to ona sama postanowiła być ostrożnai nie pozwolić siebie traktować jak zabawki do wzbudzania zazdrości.
***
            Jeśliszukasz osoby, która byłaby dobra w ukrywaniu swoich uczuć musisz to zrobić wdormitorium Krukonek z szóstego roku. Mowa tutaj o Audrey Simpson, czarownicywywodzącej się z mugolskiej rodziny. Nikt nigdy nie dowiedział się, żedziewczyna jest zakochana i to w dodatku bez wzajemności. Można śmiałostwierdzić, że obiekt jej uczuć ani przez chwilę jej nie zauważał. O smutkuszatynka nigdy nie mówiła, ponieważ nie chciała zawracać przyjaciółką głowy, aw dodatku zbyt dobrze znała Shirley. Siostra Charlusa na pewno zbyt mocnoprzejęłaby się złym ulokowanie uczuć i zaczęłaby zabawić się w swatkę i zewszystkich sił starałaby się połączyć dwójkę bliskich jej osób. Tylko obrazyAudrey, znały prawdę. Były smutne i brakowało im jasnych barw. Ostatnio w jejszkicowniku panowała głównie noc oraz wilk wyjący do księżyca. Nie wiedziała,czemu, ale czuła się jak to zwierzę. Opuszczone, samotne i nierozumiane. Aprawda była zupełnie inna. Ona nie była samotna i opuszczona, bo miałaprzyjaciółki, które na pewno zrozumiałby ją i za żadne skarby świata niewyśmiałby jej. Audrey sama nie wiedziała, czemu, ale nie mogła przełamaćswojego lęku. Kilkakrotnie chciała go pokonać, ale zawsze się poddawała.
            Dlaczegokochała Charlusa? Nie dlatego, że był przystojny. Umiał zachować się jakdżentelmen. Kilka razy pomógł zagubionej dziewczynie z młodszego roku. Nigdyjednak nie dawał odczuć jej, że uważa ją za nierozgarniętą, czy też głupią.Nie. On był po prostu jej bohaterem. Audrey marzyła, aby Charlus stał siękiedyś jej księciem z bajki. Jednak na razie musiała pogodzić się z tym, że byłw związku z osobą, z którą siedziała na Starożytnych Runach. Simpson nie lubiłaEvans z zupełnie innych powodów niż Shirley. Ona zabrała jej mężczyznę marzeń.Teraz zupełni straciła nadzieję, że kiedykolwiek zostanie przez niegozauważona, jako kobieta na resztę życia. Cóż, Audrey pocieszała się faktem, żewybrał osobę, choć trochę podobną do niej. Obie wywodziły się z rodzin, mugoli.Była nieczystej krwi. Cieszyła się z tego, że on nie patrzy na status. Może,dlatego też właśnie kiełkowała w niej gdzieś tam głęboko ziarenko nadziei.
Zgięta w pół nie możeznieść,
że nadzieją jeszcze żyje...
***
***
            CharlusLebiediew uważał się za najszczęśliwszego człowieka na świecie. Był z kobietą,którą kochał i nikt nie miał o to do niego pretensji, a przynajmniej jemu siętak wydawało. Kochał Lily Evans i to nie podlegało żadnej dyskusji. Potrzebowałjej jak tlenu czy słońca. Była jego sensem istnienia. W końcu on – ten bardziejniepokorny bliźniak został usidlony przez Amora. Jednak nie ma, czemu siędziwić. Gryfonka, umiałaby rozkochać w sobie każdego mężczyznę w tej szkole inie tylko. Charlus z lubością powtarzał: „MojaLily”. Te dwa słowa były miodem dla jego uszu. Nie interesowało go nic pozanią. Owszem dalej z bratem zamierzał dokuczać wraz Huncwotami nauczycielom,ponieważ był to jego ostatni rok w Hogwarcie, ale dużą część swojego czasuchciał poświęcić Lily. Mimo, że mieli przed sobą jeszcze całe dwanaściemiesięcy przed długą rozłąką, jaka ich czekała - z powodu ukończenia szkołyprzez chłopaka i rozpoczęcie przez niego dorosłego życia - to na samą już myślprzechodził go dreszcz. Nie chciał zostawić Lily samej w Hogwarcie pełnymprzystojnych chłopaków. Taki był Charlus Lebiediew. By zazdrosny o swojąkobietę, ale uważał to za zupełnie normalne uczucie towarzyszące miłości. Niebyła to jednak zazdrość chorobliwa. Umiał to opanować i nie okazywać nerwów.
            Niemiał nikogo, kto po jego odejściu mógłby zerknąć na Lily czy wokół niejprzypadkiem nie kręci się jakiś rywal. Shirley odpadała w zupełności. Onanienawidziła Evans. Nikt nie wiedział, dlaczego. Ani jedna, ani druga niechciała rozmawiać na ten temat. Obje zazwyczaj prychały wtedy jak wściekłekotki.
            Charlusaniepokoił fakt, że siostra nie zrobiła mu o ten związek strasznej awantury nacały Pokój Wspólny, a jak wszyscy wiedzieli była do tego zdolna. Chłopak, miałtylko nadzieję, że jego ukochana Shirley nie zrobi żadnej sceny Lily. Czuł, żegdyby tak było to Ruda powiedziałaby mu o tym, a on już wtedy policzył się z tąmłodszą o rok siostrą.
            Onjednak nie mógł wiedzieć jak bardzo się myli. Lily, nie była osoba, któraleciała skarżyć na każdego, kto jej groził czy też coś zrobił. Była dośćodporna psychicznie. Zdawała sobie również sprawę, że gdyby Shirley,dowiedziała się, że Charlus wie o ich rozmowie od niej wtedy na pewno niemiałaby już spokoju.
*AlicjaMajewska – „Być kobieta”
**Maxime Chattam
***Kasia Cerekwicka – „Książę”

8 komentarzy:

  1. No moja droga co ja mam Ci napisać? Że jest świetnie? Sama o tym doskonale wiesz. Coraz bardziej dzięki Tobie wkręcam się w ten magiczny świat, i bardzo dobrze się z tym czuje i już. Z ogromna niecierpliwością czekam na 31 października. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż tego rozdziału do świetnych bym nie zaliczyła, ale miło, że tak sądzisz. Następny będzie już trochę lepszy, bo w mej głowie rodzi się plan:).

      Usuń
  2. Ehh czytałam to dzisiaj tylko dlatego, że mnie zmusiłaś;p
    Aaaaa nie, nie, nie... To byłooooo eeeee okropne.?
    Dobra żartuje
    Czytało się bardzo dobrze, nawet nie wiem kiedy doszłam do końca.
    Dużo opisów a to najbardziej lubię.
    Pisz szybko new
    Pamiętaj, że Cie kocham. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było bardzo okropne:P. I ja Cię do niczego nie zmusiłam:P. Po prostu umiejętnie Cię wkręciłam, a to różnica. A opisów dużo bo pomysłów nie było na dialogi:D.

      Usuń
  3. Shirley pokazuje pazurki, czy tylko ja tak to odczuwam? W każdym razie zaczynam się jej troszeczkę( taką maleńką ociupinkę) bać jej. Zdecydowanie nie chciałaby, aby owa panna została moją przeciwniczką i właśnie dlatego z całego serca współczuję Lily Evans, która dopiero zaczyna zdawać sobie sprawę z kim zadarła. A James Potter jest THE BEST i kocham go. W ogóle forever together xdd. Cieszę się, że napisałaś o nim całkiem ładniutki kawałek w tym rozdziale. Powoli zaczynam rozróżniać przyjaciółki Shirley - teraz na pewno jestem znacznie bogatsza w wiedzę o Audrey, która wydaj mi się być całkiem sympatyczną postacią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Shirley pokazuje pazurki i jak najbardziej powinnaś się jej bać. To jest kobieta nieobliczalna. Tak, też pokochałam Jamesa Pottera. Jest wyjątkowy i mam nadzieję, że w moim opowiadaniu uda się go pokazać. Cóż gdybym pisała takie opowiadanie na początku swojej kariery literackiej uwierz mi, że w życiu byś ich nie rozróżniła, bo nie było by ich opisów. Skupiałabym się głównie na Shirley. Ale rozwinęłam się literacko i umiem teraz znaleźć miejsce na każdą postać:).

      Usuń
  4. Wiesz o tym, że nudną powiewa? Hę? Znaczy ogólnie świat HP trochę nudny się stał, ale cóż... lubię go i lubię Ciebie i Shirley.
    A właśnie Shirley nie rozumiem.... bo gdybym ja cały czas spotykała takiego Pottera to bym raczej się cieszyła, szczególnie, że mogłabym zrobić na złość zakochanej parze. Bo nie wierzę, że Lily i Charlus.... (znaczy nie pamiętam który z braci jest z Lily) lubią Jamesa. Lils. No wiadomo jak jest, pewnie jednak go kocha, ale jak to kanon mówi... dopiero razem mogą być w siódmej klasie. A Charles... no pewnie w Potterze widzi potencjalnego rywala, więc tak musi go nie lubić i uważać za gnidę, a potęgować to może fakt, że JP przystawia się do jego siostrzyczki... No więc na miejscu Shirley, a mam bardzo podobny charakter do Twojej postaci, serio, zaczęłabym kręcić z Jamesem, po erste: aby zdenerwować Lily i zweite: zdenerwować Charlusa i dritte: By James w końcu oprzytomniał i zobaczył, że świat nie kręci się wokół Evnas :)
    I to by było na tyle, wiem, krótko, ale czasu nie mam i w ogóle pracuję na nową historią, nie magiczną.... ale cicho siedzę i idę się pouczyć znów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem wieje nudą, ale w następnym rozdziale chyba będzie ciekawej. Sam fakt, że Shirley i James mają randkę, którą eee mam zaplanowaną. I znowu niemiecki. Matko Ty mnie nim nie katuj bo będzie źle. Dobrze pamiętasz, że Charlus jest z Lily:). Kanon jest kanonem i nim pozostanie nawet w moim opowiadaniu. Nie bój żaby Shirley i James po denerwują jeszcze Evans;).
      I cieszę się, że mnie lubisz:).

      Usuń