poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział czternasty


"Pamiętaj także o tym, że kochałam i że to miłość skazała mnie na śmierć.******"
26 maj 1977 r.
            Hogsmeade, jedyna wioska zamieszkała w całości przezczarodziejów. To tutaj uczniowie z Hogwartu spędzali wolne soboty. Można byłowtedy odwiedzić takie miejsca jak Sklep Zonka czy też Pub Pod Trzema Miotłami.Gdy było się w wiosce nie myślało się o problemach wtedy chciano się tylkodobrze bawić i choć na chwilę zapomnieć o stercie prac domowych, które leżały ałóżku w dormitorium. Wszystko wtedy wydawało się łatwiejsze i prostsze. Tegodnia nic nie zapowiadało, że może on skończyć się inaczej niż do tej pory.Słońce jak na maj przystało świeciło ładnie i pobudzało do życia rośliny izwierzęta, a ludzi zachęcało do wyjścia z domu. Na ulicach wioski było więcejludzi niż zazwyczaj. W ostatnich czasach nie było osoby, która nie bałaby się owłasne życie wychodząc z domu. Czasy były złe. Nie wiadomo było, komu możnaufać. Lord Voldemort rósł w siłę, a grono jego zwolenników z każdym dniem siępowiększało. Ministerstwo udawało, że nic się nie dzieje. Było ślepe na nagłezniknięcia mugoli, czy też czarodziejów. Tuszowało wszystko, co było tylkomożliwe. Ludzie i tak wiedzieli swoje. Społeczeństwo zamykało się w sobie, aniebezpieczeństwo powiększało swój krąg.
Niebezpieczeństwojest ciche. Nie usłyszysz, gdy nadleci na czarnych piórach.*
            Ten dzień był inny. Wszystkie znakina niebie i ziemi wskazywały na to, że będzie to jeden z niewielu dni, którybędzie można zaliczyć do spokojnych w wiosce Hogsmeade. Lecz to były tylko nicnie warte pozory, w które ludzie uwierzyli, bo potrzebowali takiego dnia bezlęku o swoich najbliższych.
            Tego dnia w Hogsmeade byłazadziwiająca wielka ilość uczniów z Hogwartu – jakby jakaś nieznana mocprzyciągała ich w to miejsce. Wśród studentów znaleźli się James Potter, LilyEvans, Syriusz Black, Helen Holms, Remus Lupin, Peter Pettigrew, Charlus iNikodem Lebiediew oraz Rose Mess. Nie szli jedną grupą, byli podzieleni nakilka mniejszych. Shirley spacerowała kompletnie sama. Nie chciała przebywać wniczyim towarzystwie. Już sama śmierć Sophie spowodowała, że Krukonka odsunęłasię od społeczeństwa. Jednak definitywny koniec związku z Jamsem Potteremspowodował, że w ciągu jednej nocy zamknęła się w sobie jeszcze bardziej niż tomożliwe. Podczas śniadania usiadła daleko od swoich braci i przyjaciółek. Nakażdego patrzyła nieprzyjaźnie, a gdy mijała Pottera lub Evans patrzyła na nichz wyższością. Została zraniona. Ktoś z niej zakpił, a ona nie miała siły na to,żeby się zemścić, a nawet nie chciała. Dlatego też wyszła do Hogsmeade sama.Potrzebowała samotności, żeby móc ułożyć sobie ten cały bałagan, który powstałw ciągu jednego roku. Nie interesowali ją mijający ludzie. Była nieobecnaduchem. Chodziła bez większego celu.
Jestemprawie na krawędzi i
krzyczęswe imię z całych sił niczym głupiec.
Czasami,kiedy zamknę oczy
udaję,że wszystko ze mną w porządku,
aleto nie wystarcza.**
Dopiero do świata żywych sprowadziło jąpieczenie lewego przed ramienia. Doskonale wiedziała, co to znaczy. Czarny Panwzywał. Postanowiła to zignorować. Wiedziała, że przez to ściągnie na niegoswój gniew, ale w obecnej chwili nie miała ochoty wysłuchiwać jego rozkazów. Dogrona zwolenników oficjalnie dołączyła dwa tygodnie temu. Dobrze pamiętała tenniemiłosierny ból, który musiała znieść, gdy na jej przedramieniu pojawiał sięMroczny Znak – symbol Czarnego Pana. Ani przez chwilę nie żałowała swojejdecyzji. Była pewna, że postąpiła słusznie. W jej brązowych oczach od dawna niebyło już ani odrobiny dobroci, którą kiedyś można było zauważyć. Teraz byłyczarne jak węgiel z brązowym dodatkiem. Otoczone chmurą czarnych rzęs. Patrzyłana wszystkich z wyższością i nosiła wyłącznie czarne lub grafitowe stroje.Przestała być tak blisko z Helen i Audrey, które za nic w świecie nie były wstanie przebić się przez skorupę, jaką zaczęła się otaczać Lebiediew. Kiedyśjeszcze potrafiła okazywać radość czy współczucie. Teraz nie było w niej jużnic z dawnej dziewczyny, którą kiedyś była. Wielu doszukiwało się przyczynzmiany zachowania w śmierci Sophie. Prawda leżała w innym miejscu. To byłykonsekwencje przepowiedni, o której wszyscy starali się zapomnieć – a wzasadzie ci c o niej wiedzieli – próbowali jej zapobiec. Dlatego rodzice Shirleyuciekli z Rosji, dlatego ona poszła do Hogwartu. Wszystkie te starania szły namarne, ale o tym nikt jeszcze nie wiedział.
Przyszłośćjest chaotyczna i niepewna, gdyż chaos i niepewność tkwi w samym człowieku.***
            Bólz każdą chwilą stawał się coraz gorszy. Ani na chwilę ramię nie przestawałopiec. Coraz trudniej udawało jej się je ignorować. Przygryzała wargi żeby niekrzyknąć. W oczach gromadziły się łzy, a ona nie wiedziała, co ma robić. Stałana samym środku niewielkiej uliczki, jakich wiele był w Hogsmeade. Ludziedziwnie patrzyli się na samotną dziewczynę stojącą i rozglądającą się niepewniedookoła, a także trzymające się za lewą rękę. Nikt jednak nie pomyślał, że tomoże ona należeć do grona zwolenników Czarnego Pana. Ludzie cały czas chwieliwierzyć, ze zło nie nadciąga z każdej strony, dlatego nie zauważali jasnych iklarownych znaków. Starając się nie krzyczeć z bólu powoli zaczęła iść w stronęzamku. Dla nowej Śmierciożerczyni, która nigdy wcześniej nie odczuła, co toznaczy palący Mroczny Znak – ból był niesamowity. Oślepiał i ogłuszał. Miaławrażenie, że ktoś znowu wypalał czaszkę z wężem na przedramieniu. Idąc powolinie była w stanie oprzeć się, gdy ktoś ubrany na czarno zaczął ją ciągnąć wzupełnie inną stronę.
Halo,halo.
Jesttutaj ktoś
Bonie słyszę żadnego dźwięku.
Sama,sama.
Inaprawdę nie wiem gdzie jest świat,
aleza nim tęsknię.**
            Próbowałasię opierać, ale ten ktoś był zdecydowanie silniejszy. Została wepchnięta dojakiegoś ciemnego zaułka.
- Gdzie chciałaś uciec, co? – Shirley pogłosie rozpoznała, że osoba, która do niej mówiła to, Ślizgon, która prowadziłtajne zebrania w Hogwarcie.
- Do zamku – odpowiedziała.
- Nie czujesz, że zna pali?
- Pali? Rękę mi z bólu urywa! – warknęłanie miło i spojrzała, na Ślizgona wzrokiem bazyliszka.
- Nie dramatyzuj. Idziemy – powiedział ipociągnął ją w stronę niewielkiej polany koło Wrzeszczącej Chaty.
- Co się dzieje? Czego on chce? –spytała.
- Pora pokazać szlamom gdzie jest ichmiejsce – odpowiedział chłopak, a Shirley zaczęła analizować jego słowa.
            Dopieropo chwili dotarło do niej to, że Lord Voldemort postanowił zaatakować uczniów zHogwartu. Krukonka, próbowała stanąć, ale Ślizgon kompletnie nie zwracał uwagina jej protesty. Nie chciała brać w tym udziału. Nie tutaj i nie teraz. Nieczuła się gotowa psychicznie. Nie spodziewała się, że coś takiego spotka ją takszybko. Nie zdążyła się oswoić z myślą, że jej życie nie będzie już takie jakkiedyś. Przecież przeszła na ciemną stronę, mimo, że nie do końca tego chciała.Jednak jakaś cząstka niej samej krzyczała, że musi być, że musi wstąpić dogrona popleczników Czarnego Pana. Im bliżej byli polany tym wyraźniejsze byłyróżnego rodzaju krzyki. Dało się usłyszeć okrzyki przerażenia. Shirley głośnoprzełknęła ślinę. Pomyślała o swoich przyjaciółkach, które były tego dnia wHogsmeade. Zaczęła się zastanawiać czy były na tej przeklętej polanie. W końcuŚlizgon stanął i machnął różdżką w stronę Krukonki, a na jej twarzy pojawiłasię maska, a jej ciało przyozdobiła czarna, długa szata.
- Radzę ci nie nawalić. Nowi są w oczachCzarnego Pana pod większą obserwacją jak nawalą to nie ma dla nich litości –powiedział chłopak i odszedł.
Pomocy,ja żyję, moje serce wciąż bije jak młot.
Trudnopozostać łagodnym, poświęcić się…
Chodź,odbierz mi puls, szybko jak rozpędzony pociąg.
Pomocy,ja żyję, moje serce wciąż bije jak młot.****
            Shirleyodczekała chwilę i ruszyła w inną stronę. W pierwszych lepszych krzakachzostawiła maskę i strój Śmierciożercy. Ani przez moment nie zamierzała walczyć.Nie ze swoimi przyjaciółmi. Wyjęła różdżkę i wbiegła na polanę. Starała się nierzucać w oczy innym poplecznikom. Chciała znaleźć przyjaciół. Oni byli dla niejteraz priorytetem. Odnaleźć i zaprowadzić bezpiecznie do zamku. Całą ósemkę:Helen, Audrey, Nikodema, Charlusa, Jamesa, Syriusza i Remusa oraz Lily Evans.Mimo, że Ruda zabrała Shirley, Jamesa, to Krukonka wiedziała, że dla chłopakata cała Lily Evans jest całym światem, a Shirley nie chciała widzieć smutku wbrązowych oczach. Dlatego postanowiła wyciągnąć ich wszystkich.
Kochaćto także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet, jeśli darzy sięgo wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jestskierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jejszczęścia, czasem wbrew własnemu.*****
            Biegłaile miała sił w nogach. Liczyła się każda minuta. Ostre majowe powietrze, którejeszcze chwile temu przyjemnie pieściło płuca, teraz ją w nie kuło, ale niezamierzała się poddać. Nie było ważne, że po całej akcji Lord Voldemort potraktujeją Cruciatusem a potem będzie traktował jak jedno wielkie nic. Teraznajważniejsze było życie przyjaciół. Shirley Lebiediew przez chwilę zapomniałao swoim egoizmie.
Jeślimoje życie należy do mnie
czegonie powinnam robić?
Gdziekolwiekpójdę,
uzyskamwszystko, czego mi trzeba.****
            Przepychałasię na siłę, aż w końcu wpadła na Remusa, który uchylał się przed jakimśzaklęciem.
- Remus, gdzie reszta? – krzyknęła Shirley.
- Nie wiem. Gdzieś na polanie.
- Musimy ich znaleźć i uciekać do zamku. Chodź!– powiedziała i pociągnęła go w prawo.
            Niewiedziała gdzie ma ich szukać. Pocieszał ją fakt, że znalazła, chociaż Remusa. Zaklęciaświstały im kołu głów. Co jakiś czas i oni rzucali klątwy rozbrajające, abywspomóc uczniów z Hogwartu, a także mieszkańców wioski.
- Shirley!!! – dziewczyna usłyszała swojeimię.
            Zatrzymałasię i rozejrzała dookoła. Po swojej lewej stronie zauważyła JamesaPottera.  Za jego plecami stałŚmierciożerca, z którym Gryfon chwilę wcześniej stoczył walkę. Potter niespodziewał się ataku i próbował ściągnąć uwagę Krukonki na siebie. Dziewczynaniewiele myśląc wyciągnęła różdżkę przed siebie i rzuciła jakiś urok napoplecznika Czarnego Pana. Śmierciożercy różdżka wypadła z rąk, w tym samymczasie Black rzucił zaklęcie paraliżujące. Lebiediew ruszyła biegiem w stronęPottera. Kamień spadł jej z serca, że widzi go całego. Nie zwracała uwagi czyktóraś z postaci ubranych ją rozpozna. Liczyła się coś innego.
- James gdzie reszta? – spytała Shirley,gdy rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Audrey, Charlus i Nikodem uciekli dozamku, ale Helen…
- Co z Helen?
- Szukała Syriusza i nie zauważyła, żektoś za nią stoi. To był Malfoy. Najpierw ją rozbroił, ale to wystarczyło, boHelen uderzyła w drzewo. Ona nie żyje…
            Shirleynie wierzyła w to, co usłyszała. Spojrzała na miejsce gdzie stał Syriusz, alego nie zauważyła. Jej Helen nie żyje. Kobieta, która skradła serce SyriuszaBlacka – odeszła do innego świata. Nie wierzyła w to. Przecież to nie tak miałobyć. Znowu ściągnęła na najbliższych niebezpieczeństwo. Dopadło ją kolejnepoczucie winy. Nie mogła tego znieść. Shirley, rozejrzała się dookoła siebie.Nic do niej nie docierało. Żadne słowo. Oczy miała pełne łez. Nie widziaławyraźnie. Jednak dostrzegła walczącą z jakimś Śmierciożercą Evans. Rudowłosarzucała w swojego przeciwnika wszystkie sobie znane ataki. W jej oczach próżnobyło szukać strachu czy niepewności w tym, co robi. Z każdym kolejnym zaklęciemobronny siły Evans malały, aż w końcu została pozbawiona różdżki, a Śmierciożercaprzymierzał się do zadania śmiertelnego ciosu. Krukonka wyrwała się z ramionPottera i pobiegła w stronę Gryfonki. W głowie miała tylko jedną myśl „UratowaćLily, żeby James był szczęśliwy. Kocham go, więc dam mu szczęście.” W ostatniejchwili popchnęła w bok Evans, a strumień zielonego światła uderzył prosto wklatkę piersiową Krukonki.
Pamiętajtakże o tym, że kochałam i że to miłość skazała mnie na śmierć.******
*Andrzej Sapkowski
**Jason Walker – „Echo”
***Antoni Kępiński
****Metric – „Help, I’m Alive”
*****Vincent van Gogh
******Halina Poświatowska
Ilość rozdziałów: 14
Ilość stron: 81
Ilość słów: 25 729

I pora na ostanie słowa ode mnie na tym blogu. Pora na ostatni post. Pora się pożegnać. 
Chciałabym podziękować każdej z osobna, która była na tym blogu. Nie zależnie od tego czy była na chwilę czy też od początku do końca. Każdy komentarz powodował, że znajdywałam w sobie siłę, żeby ciągnąć historię o niepokornej Shirley Lebiediew. 
Fabułę zmieniałam kilka razy. Jednak ostatecznie postanowiłam opowiadanie zakończyć wcześniej, ponieważ nie chciałam już tego bardziej zepsuć niż już to zrobiłam. 
To opowiadanie było dla mnie ciężką próbą, ale starałam się z niej wyjść zwycięsko. Czy się udało? Ocenę pozostawiam Wam. 
Dziękuję za bycie i wsparcie Hope, Psyche, Tea, D., Puhince, S. oraz #ARS#.Byłyście ważnym ogniwem tego opowiadania. Bez Waszej pomocy nie powstałoby to opowiadanie. Bez Was nie powstałoby żadne słowo. Po prostu dziękuję za bycie ze mną.